piątek, 23 listopada 2012

LEKCJA 6 :KOMUNIKACJA NIEWERBALNA I JEJ ROLA WE WSPÓŁCZESNYM SPOŁECZEŃSTWIE


Mimo wszystko się ucieszyłam, że Pit gdzieś wybył z telefonem. (Dzięki Ci Panie Boże za ten cud techniki.) No bo jak można się nie ucieszyć, że się ucieka od pytań, na które się nie wie co odpowiedzieć? (I znowu gadam od rzeczy.) Niestety. Nie doceniłam Diany. Szybko przejęła rolę detektywa.
-Kobieto! Co to było?
-Ale, że co?-postanowiłam grać na czas.
-No te pytania od Piotrka?
-A mnie skąd wiedzieć?-pojechałam tekstem z "Samych swoich". Niezawodny znak, że mam dość alkoholu. Ale po dwóch piwach!?-Ja odpowiadałam. Piotrka się pytaj.
-TY mi tu nie graj niewiniątka. Ja cię znam. Wiem co ci chodzi po głowie.
-Że niby co?-ona się minęła z powołaniem. Powinna być psychologiem albo innym psychiatrą, a nie sekretarką od robienia kawy.
-Lecisz na Nowakowskiego!
-Diana! Hello! To on mi dziwne pytania zadawał, nie ja jemu.
-No on na ciebie też leci. Ale będziecie piękną parą.
No trzasnę ją za chwilę i będzie sobie musiała chirurga szukać. Chociaż nie powiem. Cieszę się, że to zauważyła, bo to znaczy, że to prawda. Już miałam ją potraktować jakąś ciętą ripostą, ale Zbysiu skończył rozmawiać i przyszedł uhahany do naszego stolika.
-Coś się działo jak mnie nie było?
Widziałam, że Diana chciała coś powiedzieć, ale ją ubiegłam.
-Nic ciekawego. Piotrek poszedł gdzieś zadzwonić. A ciebie co? Żonka kontroluje?
-Ja nie mam żony.-wyszczerzył się jakby pastę do zębów reklamował. A ja się zrobiłam czerwona jakbym reklamowała ostrość papryczek chili. Czy ja zawsze muszę palnąć jakąś głupotę? No teraz to się na bank zorientują, że ja i siatkarze to jak ferrari i polskie ulice- zupełnie nam nie po drodze. No bo gdybym się znała na siatkówce i oczywiście siarkarzach, to bym wiedziała, że Zibi żony nie ma. Teraz trzeba coś powiedzieć. Tylko co? Chwilowo uratował mnie SMS.
Od: Diana
Zibi ma dziewczynę, Aśkę. Lekkoatletka. 
Kocham tą dziewczynę. Kocham, kocham, kocham. Odpisałam szybko: Dziękuję:*. Tylko po co mi aż tyle informacji? No ale Diana zawsze miała tendencję do przesady.
-No przecież wiem, że nie masz żony! Na żartach się nie znasz? Chodziło mi o Aśkę oczywiście. -Uff! Wybrnęłam. Powinnam jakąś nagrodę dostać, za wychodzenie z trudnych sytuacji. I znowu dostałam SMSa. Nie ma za co:)
-Yyy. Dziewczyny ja nie chcę wnikać w wasze kobiece sprawy, ale czy wy ze sobą teraz piszecie?-domyślna bestia.
-My mamy taki specyficzny sposób komunikowania się. Na odległość do siebie dzwonimy, a jak jesteśmy blisko siebie to piszemy. A poza tym jak się ma darmowe SMSy to trzeba korzystać.-Mój mózg dzisiaj pracował na najwyższych obrotach. Powinni mnie dzieciom na biologii pokazywać, jako przykład abstrakcyjnego myślenia.-No to odpowiesz mi? Asia cię kontroluje?
-Kontrola najwyższą formą zaufania.-a on jakieś studia filozoficzne kończył czy jak?
Myślałam, że Zbyszek pociągnie jakoś ten temat i będzie streszczał całą rozmowę, ale nie. Siedział cichutko i grzeczniutko. Gdyby nie to, że taki wesoły przyszedł do stolika, to bym pomyślała, że się coś stało. A może obecność dwóch fajnych, inteligentnych, ładnych wesołych (skromność przeze mnie przemawia) dziewczyn go onieśmiela. Ale nie będę się w piątek wieczorem zastanawiać nad pokrętną psychiką Zbigniewa Bartmana. Tym bardziej, że do stolika przyszedł właśnie kelner z trzecią kolejką piw, a za nim prawie wszyscy siatkarze. Prawie, bo Pita chyba na dobre wcięło.

Mój humor był tylko dobry. „Tylko” bo nie ma tu właśnie  Pita. Niby taki cichy, a jednak jego obecność dobrze na mnie wpływała. Poszedł i jeszcze nie wrócił. Zaczęłam się martwić. Jest już dość późno, a niestety przed przeprowadzką do Rzeszowa zapomniałam zrobić research na temat przestępczości w Rzeszowie. Reszta resoviaków nie powiem, zapewniła mi rozrywkę ale czegoś mi brakowało...Wypiłam niewiele, jak na mnie oczywiście. Za to moja przyjaciółka przesadziła z procentami. Jakoś musimy się dostać do domu, więc musiałam przestać delektować się tym napojem.Minuty mijały a Nowakowski nieobecny. Może stoi gdzieś przed barem i bije się z myślami „Wejsć, albo nie wejść...” Pójdę zobaczyć.
-Słuchajcie, zaraz wracam, muszę wykonać jeden wazny telefon.
Nie wiem czy ktoś mnie usłyszał, albo się tym w jakikolwiek sposób przejął, ale ja sumienie będę mieć czyste. Powiedziałam, że wychodzę? Powiedziałam.
Ubrałam mój płaszczyk i wyszłam na zewnątrz. Na powitanie owiał mnie zimny wiatr. Poprawiłam kołnierz zaciągając go na szyję i włożyłam ręce do kieszeni. Rozglądnęlam się wokół, Pita ani śladu. Wkurzyłam się, nie powiem. Nie wolno tak znikac bez żadnej wiadomości. (Fakt, że powiedział że idzie, nie jest wiadomością!) Już zawróciłam w kierunku drzwi wejsciowych,aby zabrać Dianę i ulotnic się do domu, gdy poczułam wibrację telefonu w kieszeni. Popatrzyłam na wyświetlacz. Pit. Odebrałam bez chwili namysłu, czyli tak jak to mam w zwyczaju.
-Gdzieżeś ty chłopie poszedł?- nie byłam zdenerwowana, tylko troszeczkę zła.
-Nie ważne, musiałem coś przygotować.
-I przypomniałeś sobie o tym w środku spotkania?
-Dokładnie.
-Tak się nie robi.Martw....
Nie skończyłam zdania,bo po drugiej stronie telefonu usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. Teraz już jestem zdenerwowana! Mocno szarpnęłam za klamkę, gdy usłyszałam jego głos za plecami.
-Tęskniłaś za mną?
Z jednej strony byłam na niego wściekła za te dziwne gierki, ale z drugiej cieszyłam się że go widzę.
-Gdzie byłeś?- zapytałam niby obojętnie.
-Chodź ze mną,a wszystko ci wyjaśnie.
Co on kombinuje? Wie ktoś? Rączka do góry!
-Jak to? Teraz?
-Yhymm...
-A Diana?
-Jesteś jej matką?- uśmiechnął się do mnie
-Nie,ale ona może sobie sama nie poradzic z dotarciem do mieszkania.
-Chłopaki jej pomogą. Chodź- szczerzył się jak nigdy, wyciągając do mnie swoja długą rękę.
Przymrużyłam oczy, jednocześnie uśmiechając się do niego.
No i jaką decyzję mogłam podjąc?

-No dobrze.- podałam rękę i ruszyliśmy w bliżej mi nieznanym kierunku. Ale nie bałam się. Uścisk Piotrka dodawał odwagi i pewności że ma on pokojowe zamiary J

piątek, 16 listopada 2012

LEKCJA 5- ROZMAWIAĆ POTRAFI KAŻDY, ALE CZY NA PEWNO? UMIEJĘTNA KONWERSACJA- ĆWICZENIA W PRAKTYCE


Przez cały trening na nią zerkałem. (Trener kilka razy nawet zwrócił mi na to uwagę.) Była zapatrzona w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Ciekawe o czym myślała. Może o mnie? Marzenie... Po treningu podszedłem do niej. Sam nie wiem po co... Pomyślałem, że skoro ją zaprosiłem, to chyba powinienem jej coś zaproponować. Tylko co? Improwizuj Pit!! Wymyśliłem tylko tyle:
-Jak ci się podobało?
JAGODA
-Jak ci się podobało?
-Super! Ale myślę, że bardziej podobało się mojej przyjaciółce.-Tu powinno nastąpić zapoznanie Piotrka z Dianą. Ale co? Oczywiście moja przyjaciółeczka gdzieś się ulotniła. Nawet nie wiem kiedy. Zawsze jak mi jest potrzebna to ją gdzieś wcina. Ale teraz ją znajdę! Później będzie mi do końca życia wypominać, że jej z Pitem nie poznałam. Rozejrzałam się po boisku i... Zobaczyłam Dianę fotografującą się z... Kto to jest!? Myśl Jagoda, myśl! Ha! Przypomniałam sobie! Z Igłą. Jednak spędzenie popołudnia na oglądaniu "Igłą szyte" na coś się przydało.-W zasadzie chyba powinnam was ze sobą poznać, ale jak widzisz Diana jest zajęta twoimi kolegami.
-To może ja cię tak oficjalnie z nimi zapoznam?
A po co!? Tak sobie pomyślałam, ale odpowiedziałam bardziej dyplomatycznie.
-Ale przecież my się znamy. Odbijaliśmy razem piłkę na wycieczce.
-No tak, ale teraz poznałabyś ich... z trochę innej strony...
Osz  ty... Uparty jest.
-No dooobra... Ale zaraz. co to znaczy z innej strony?-Mam nadzieję, że nie usłyszał strachu w moim głosie. No co! Przestraszyłam się. W końcu nie wiadomo co takim facetom strzeli do głowy.
-Pomyślałem, że może poszłybyście z nami na piwo? Jest piątek. 17. Można zaszaleć.
-Nie wiem jak Diana, ale ja bardzo chętnie.
No i moje plany o nieimprezowaniu poszły się turlać.
-Super! Czekaj na mnie. Ja pójdę wziąć szybki prysznic i idziemy.
Właściwie, to ostatnie zdanie słyszałam dzięki jakimś nadzwyczajnym zdolnościom. Dlaczego? A dlatego, że po słowie "Super" Piotrek mnie przytulił. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować jego już nie było. Ale jak mnie objął, to było megasuperfajnie. Cholera... Jako polonistka, to chyba powinnam używać jakiś trudniejszych słów, nie? Ale nie mogę. Bo jak mnie Piotrek przytulił, to... No i znowu mi słów brakuje! Drugi raz w ciągu miesiąca.Trzeba iść do terapeuty. Koniecznie.
PIOTREK
Zaprosiłem ją na piwo z moimi kolegami... Problem w ty, że oni o tym nie wiedzą. Żeby tylko nie mieli innych planów.
-Chłopaki, pomóżcie.-zawyłem, gdy tylko wszedłem do szatni.
-A co? Panna ci ucieka?
No tak. Widzieli mnie z jak uściskałem Jagodę i teraz Igła to wykorzystuje przeciwko mnie. Ale teraz jest mi wszystko jedno co mówią! Teraz mają mi pomóc!
-Prawie. Zaprosiłem Jagodę na piwo. Tylko, że powiedziałem, że wy też idziecie.
-A kto stawia?-zapytali chórem. Jak kilkunastu facetów różnych narodowości może w tym samym momencie myśleć o tym samym?
-No sorry, ale na 20 piw to nie mam kasy. Idziecie, żeby pomóc przyjacielowi w potrzebie!
-Ale tak całkiem za darmo?-Zibi nie dawał za wygraną.
-Noo...
-Tak łatwo to nie ma. Pójdziemy, ale jakąś zapłatę sobie wymyślimy.
Znam ten cwaniacki uśmieszek. On nie wróży nic dobrego. Jak znam tych idiotów, to pewnie każą mi łazić po Rzeszowie w spódnicy i szpilkach, albo coś. Ale czego się nie robi dla dziewczyny...
-Dobra. Niech wam będzie. tylko się pośpieszcie błagam.
JAGODA
Diana przybiegła do mnie w podskokach. Ma kobita energii...
-Jagódko! Jak ja ci dziękuję, że mnie tu zabrałaś. Mam zdjęcia z prawie wszystkimi. Tylko mi Alka, Pita i Zibiego brakuje... Ej, a co ty taka rumiana jesteś? Pit cię pocałował czy co?
Wytłumaczy mi ktoś dlaczego ona nawet jak żartuje, to ma rację? No może teraz niekoniecznie, ale była blisko...
-Nie ważne. Ale mówiłaś, że nie masz z chłopakami zdjęć? No to zaraz będziesz miała okazję, bo idziemy z nimi na piwo.
-CO!!!!???
-No to. Piotrek nas zaprosił. 
Tu nastąpił długi pisk, słyszalny zapewne nawet w Warszawie. Jeżeli ktoś miał dobry słuch, to mógł tam rozróżnić też poszczególne słowa. Coś takiego mnie więcej: Idę na piwo z siatkarzami!!!!!
Jak już mnie wyściskała i wycałowała, zauważyłam, że chłopaki stoją na boisku i się z nas śmieją. Pięknie! Jeszcze sobie Piotrek pomyśli, że jakieś nienormalne jesteśmy. To znaczy o Dianie, to niech on sobie myśli co chce, ale o mnie... Chociaż... Ja przecież jestem nienormalna. To po co chłopakowi robić nadzieję? Ale teraz trzeba iść się napić.
-Koniec przedstawienia. Idziemy na to piwo czy nie?



Razem z Dianą wyszłyśmy przed halę, żeby tam poczekac na chłopaków. Było chłodno,ale takie trzeźwe powietrze dobrze mi zrobiło. Musiałam troszeczkę ochłonąć.
-Jejuuuu....chyba pamiętnik zacznę pisać, żeby  dzieciom za parę lat pokazać, z kim bujała się ich mamusia – moja towarzyszka powinna udac się do laryngologa, bo ma coś nie tak z głosem. Cały czas piszczy....Albo się gdzieś helu nałykała. W to jestem skłonna uwierzyć. Któryś z siatkarzy wdmuchał w jej usta zawartość balonika, a teraz czeka, żeby ona zrobiła się „śpiąca”, tudzież „zmęczona”, i nic, tylko zaciągnie ją w jakiś ciemny róg, żeby...-tu moja bajka się kończy, gdyż dołączyło do nas kilku wyrośniętych facetów. Z taką obstawa to można na imprezy chodzić ;)
-No ile jeszcze mamy na was czekać?- wzburzony Zbyszek (chyba) skierował to pytanie do nas!! W sensie mnie i Diany.
-Ależ ty jesteś dowciapny.... Chodźmy juuuż....
-Widzę, że komuś tu się chce pić?- Zbyszek znowu na mnie cwiniacko popatrzył.
-Zebyś wiedział –pokazałam mu język, i ruszyłam do przodu. Za mna reszta bandy.Piotrek szedł obok mnie, ale nie rozmawialiśmy. Chyba się krępował przy kolegach. Może jak się napije, to mu się język rozwiąże? Już ja się o to postaram ;)
Po ok. 10 minutach dotarliśmy do jakiegoś baru. Nie znałam go, co znaczy że jego pracownicy też mnie nie znali, a więc mogłam się wyluzować totalnie. Usiedliśmy przy wielkim kwadratowym stoliku, ja z Dianą obok siebie,po mojej lewej Zbyszek,a po prawej Igła. Po drugiej stronie Kosok,Olieg, i Pit. Przyszedł kelner, zapytał o to co zawsze. Zamówiliśmy po piwie dla każdego.
-A ty Jagoda, lubisz piwo?- jak mamusię kocham, Bartman zaraz dostanie w dziób. Nie dość że taki upierdliwy dzisiaj, to jeszcze głupie pytanie zadaje. A to kobieta piwa się napić nie może? Od kiedy?
-Wiesz, preferuję sok z gumi-jagód,ale ten bar nie ma tego przysmaku w swojej ofercie.- powiedziałam to śmiertelnie poważnie. Zauważyłam, jak wszyscy próbują nie wybuchnąć śmiechem. Co im tak wesoło? Moje wyznanie ich tak rozśmieszyło, czy mina Zbycha?
Może się w końcu ode mnie odwali. Niech bierze przykład z Nowakowskiego. Siedzi grzeczniutko, uśmiecha się grzecznie, nawet jak podnosi głos,to robi to w grzeczny sposób. (Wiem bo słyszałam na trenigu,jak mu Igła piłki nie chciał oddać). On jest cały taki grzeczny.
W tym samym czasie, kelner przyniósł nam kufle wypełnione wyskokowym napojem i już po chwili każdy zamoczył w nich swe spragnione tego smaku usta. (No wreszcie powiedziałam coś, jak na polonistkę przystało) Rozmawialiśmy sobie,co chwila któryś z siatkarzy pytał mnie czy radzę sobie z dziećmi, i czy tak samo radzę sobie z dorosłymi facetami. Wścibscy są.
-Z dorosłymi jest łatwiej.
-Dokładnie- Diana mnie poparła, chociaż chyba do końca nie wiedziała o co chodzi. Ilość wrażeń dzisiejszego dnia, plus alkohol szybko zadziałały.
-Co ty nie powiesz? Aż takie doświadczenia masz?- do rozmowy włączył się Achrem.
-Nie trzeba być geniuszem. Wystarczy znać parę sztuczek.- uśmiechnęlam się, po czym pociągnęłam z kufla.
-A zdradzisz nam?- do rozmowy włączył się Pit.
-A po co ci to wiedzieć? –zapytałam słodko
-Może na kobiety też działa?- tez się uśmiechnął.
-Nie działa. Uwierz.
-A co działa?- nagle mu się konwersować zachciało. Przedtem nie miał kto gęby otworzyć.
-Zależy od kobiety...- powoli traciłam pewność siebie. Do czego on zmierzał??
-A na ciebie co działa?-oj,oj,oj....
Z chwilowej opresji wybawił mnie kelner, który przyniósł drugą kolejkę. Nie wiem kto ją zamówił, ale jestem mu baardzo wdzięczna. Nawet gdyby to był Bartman....
Upiłam „łyk”. Dość spory. Na odwagę.
-A dlaczego pytasz?- chwilowo przejęłam pałeczkę.
-Ciekawy jestem po prostu.-mówi to z takim spokojem, i uroczym uśmiechem jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. I wiecie o się stało? Jakaś epidemia zaatakowała telefony siatkarzy. Każdy musiał gdzieś wyjść, bo albo żona dzwoni, albo mamusia. Zostaliśmy tylko ja, Pit i Daria. Dobrze, że chociaż ona tu jest.
-Sama nie wiem, co na mnie działa. Jestem kobietą, a kobieta zmienną jest. Trzeba wypróbować wszystkie możliwośći, żeby się o tym przekonać.- Ha! Zagięłam go. Albo nie....Cały czas się uśmiecha. Nie dobrze, nie dobrze....
-Czyli mam rozumieć, że jesteś otwarta na różne propozycje?-niestety, muszę oddać  pałeczkę
-Dokładnie.- gram twardą.
-Dobrze wiedzieć. –napił się piwa. Wziął swoją komórkę, i wstał
-Musze gdzieś na chwilę wyskoczyć. Zaraz wracam
I poszedł.Co ten facet kombinuje??? Najpierw zadaje takie pytania a potem wieje? Miesza mi w głowie...
Zadanie domowe:
Zapamiętać: Piotrek jak chce, to potrafi być rozmowny, dlatego nie pić wtedy alkoholu, gdyż zasób słownictwa i błyskotliwe stwierdzenia są jak najbardziej na miejscu, a mając na uwadze wyżej opisaną sytuację, po  prostu się nie opłaca....

======================================================================
Cześć wszystkim :) Póki co jesteśmy z siebie dumne, bo rozdziały udaje się nam dodawać regularnie. Miejmy nadzieję, że taki stan rzeczy nie zmieni się za szybko ;) A w rozdziale, no cóż, dzieje się :D Nowakowski- mistrz niewygodnych pytań :) Ale myślimy, że Jagodzie, z racji swojego zawodu, udało się wybrnąć. A wy co sądzicie?

piątek, 9 listopada 2012

LEKCJA 4 : ASERTYWNOŚĆ I RACJONALNE MYŚLENIE. CZY MAJĄ ONE SENS W OBLICZU STRESU I PRESJI?


22 WRZEŚNIA
Dzisiaj w szkole był tylko jeden temat. Wycieczka. I to nie tylko wśród czwartych klas. Bo czwarte powiedziały piątym, piąte szóstym, a trzecie to nie wiem jak się dowiedziały. W pokoju nauczycielskim też oczywiście były pytania. "Jak było?" A skąd ja mam wiedzieć jak było! I co z tego, że tam byłam? Przecież jak się człowiek nie zna na siatkówce, to nie wie jak było! (Wiem, bez sensu gadam, ale to chyba na skutek tego uderzenia w brzuch. Bo u mnie brzuch jest jakoś dziwnie połączony z głową i jak coś mnie tam boli to i w główce się też coś przestawia. A siniak po tym uderzeniu to jest tak mniej więcej wielkości piłki.) A na wieczór umówiłam się z Dianą. Znowu będę musiała opowiadać o tym co się wczoraj działo. Ale w sumie... W sumie to tam nie było tak źle. No i był Piotrek. Coś mi się od wczoraj porobiło, że nie mogę o nim przestać myśleć. Nawet mu swój numer wysłałam. No porąbało mnie do końca!
           ***************************************
Stoję sobie elegancko na dyżurze na korytarzu. Dookoła mnie dzieci latają jakby im ktoś podpiął baterie Duracell. Zrobię wam kartkówkę, to stracicie troszkę energii. Wiem, wredna jestem. Obmyślałam sobie właśnie pytania z rodzajów literackich gdy zadzwonił mój telefon. Wygrzebałam go z torebki i jak na złość przestał dzwonić. No co ja poradzę, że mam bajzel w torebce? Nacisnęłam przycisk, żeby sprawdzić kto dzwonił. "Piotrek N" Tak go zapisałam. Za długie ma nazwisko. Nie zmieściło się całe więc musiałam się się zadowolić samą literką N. Już miałam wrzucić telefon z powrotem do mojej  czarnej dziury ale sobie pomyślałam, że może coś ważnego ode mnie chciał. Wyszukałam jego numer i zadzwoniłam. Od razu odebrał. Czekał na mnie.
-Cześć. Przepraszam, że nie odebrałam, ale w pracy jestem.-Nie musi wiedzieć, że mam w torebce delikatnie mówiąc bałagan.
-Przepraszam. Nie pomyślałem.-znowu się speszył. Jakaś wada konstrukcyjna czy jak?-Chciałem tylko zapytać czy wszystko w porządku z twoim brzuchem.
-Tak. I z dzieckiem też.
Chwila ciszy.
-Piter. Żyjesz?
-T... Tak. Ale mówiłaś, ze nie jesteś w ciąży.
-Żartowałam przecież. Ja nawet chłopaka nie mam, a co dopiero dziecka.-Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego mu to mówiłam. W dodatku przez telefon i to na szkolnym korytarzu w czasie przerwy. Ale już mówiłam, że oszalałam.-Ale dzięki za troskę.
-Nie ma za co.-Dam sobie rękę uciąć, że na jego buźce pojawił się uśmiech.-To nie przeszkadzam ci już. Tylko... Mam jeszcze jedną sprawę...
Znowu chwila ciszy.
-No to mów.
-O której jutro kończysz?
Umówić się chce czy jak?
-O 13.
-To może wpadniesz do nas na trening. Zobaczysz jak to na prawdę wygląda i w ogóle...
-Pewnie. A o której ten trening.
-O 14.
-To będę.-No teraz to już jestem pewna, że trzeba się do jakiegoś psychiatry wybrać.-A mogłabym przyjść z przyjaciółką.-Jestem pewna, że Diana dałaby się pokroić za takie coś.
-Yyy... Tak jasne. To do jutra.
-Do zobaczenia.
Skończyłam rozmowę równo z dzwonkiem. Nagle się zorientowałam, że nie wiem co się wokół mnie działo przez te kilka minut. Mam nadzieję, że żadne dziecko się nie uszkodziło...
                                                     PIOTREK                                          
-No i co? Zgodziła się?-Podczas całej mojej rozmowy obok mnie stała Natalia- żona Alka. Opowiedziałem jej dzisiaj o Jagodzie. Powiedziałem, że mi się spodobała, ale że nie mam żadnego doświadczenia z kobietami i nie wiem jak to rozegrać. I to była dla Natki woda na młyn. Godzinę pouczała mnie o różnych sposobach na poderwanie dziewczyny. Jednak każdy jeden pomysł opatrywała zdaniem: "Ale to nie dla ciebie" Że niby co? Za nieśmiały jestem? Przecież już jej kiedyś mówiłem, że chcę zerwać z Cichym Pitem. Mniejsza z tym. W końcu powiedziała, żebym ją jakoś zaprosił na trening. Zastanawiała się tylko skąd mogę wziąć jej numer, albo jak ją spotkać. Nie powiedziałem jej wcześniej, że dałem Jagodzie swój numer. Chciałem to zrobić teraz, ale Natalia to straszna gaduła. Poczekałem więc, aż skończy swój monolog i wtedy powiedziałem:
-Ale my wczoraj się wymieniliśmy numerami.
Trochę ją tym zaskoczyłem, ale szybko się otrząsnęła z szoku i kazała mi natychmiast do niej dzwonić. Tak zrobiłem. A ona przez cały czas próbowała cokolwiek usłyszeć. Na szczęście jej się nie udało. Była jednak lekko zaskoczona gdy wspomniałem o ciąży. O tym też jej nie powiedziałem... Ale kiedy skończyłem rozmowę od razu musiałem ją poinformować.
-Tak. Ale przyjdzie z przyjaciółką.
-A co ona? Przyzwoitki potrzebuje? Ale w sumie nie ważne. Powiem Alkowi to zajmie czymś tą przyjaciółkę. Ale o co chodziło z tą ciążą? Ona ma kogoś?
-Nie. I nie jest w ciąży. Tak się wczoraj jej zapytałem czy nie jest w ciąży jak dostała od jakiegoś chłopaka w brzuch.
-Matko! Pit! Gdzieś ty się uchował? Nie wolno o takie rzeczy pytać kobiety, bo sobie pomyśli, ze jest gruba.
-Daj spokój. Przecież ona jest chuda jak patyk więc na pewno nie ma kompleksów. Dobra Natka. Ja muszę uciekać. Dzięki za wszystko. Pa.

Nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo byłem już za drzwiami. Najpierw poszedłem na trening, a później do domu, żeby spokojnie się przygotować psychicznie na spotkanie z Jagodą.

22 WRZEŚNIA
Tradycyjnie w chwili wolnego czasu, walnęłam się na moją skórzaną kanapę i założyłam nogi na oparcie. Rękami dosięgnęłam moją torebkę, którą rzuciłam na podłogę. Oczy zamykały mi się, nie tylko podczas mrugania. Bardzo chciało mi się spać, ale musiałam wykonać jeszcze jeden telefon. Kolejny raz zabawiłam się w poszukiwacza skarbów, i zanim wygrzebałam telefon, wyciągnęłam też plik kartkówek do poprawienia. Moja jedyna myśl : iście zajebiście. Ale to potem. Teraz wybrałam numer Diany. Jeden sygnał, dwa, trzy....Nie chcesz iść na trening, to nie-myślę, gdy odpowiada mi zaspanym głosem. Trochę mnie tym zdezorientowała, więc spoglądnęłam na zegarek. 22.Młoda godzina przeciez...
-Nie idę na żadną imprezę, daj mi spać, życzę miłej nocy.- i rozłączyła się.
O ty...! Swoja drogą co ona wczoraj robiła, że śpi o tej porze...Zwykle o 22 zaczynała się nasza, jakby to powiedzieć.. „wieczorynka”. Dobra, inaczej to rozegram. Napiszę jej smsa.
A na trening Resovii nie chcesz iść???
Wysłałam. Na twarzy miałam cwaniacki uśmieszek. Minęło może 30 sekund, gdy zabrzmiał dzwonek mojej komórki. Nie wytrzymałam. Roześmiałam się na głos. Ależ nią łatwo manipulować....
-Do mnie miał być ten sms?- zapytała lekko podenerwowana i podekscytowana jednocześnie.
-Yhymm...
-Ale jak to?
-No normalnie. Napisałam treść wiadomości, wybrałam w Kontaktach twój numer no i poszło J
-Ale nie tooo!!
-Ale co?- zapytałam niewinnie. Świetnie się bawiłam. Uwielbiam się tak z nią drażnić.
-Z tym treningiem. Jaja sobie robisz,nie?
-Nie. Dostałyśmy zaproszenie od Piotrka. Na jutro.

-Mogę z Tobą iść?- jak chce, to potrafi być słodziutka ;)
-Tak, możesz- odpowiedziałam łaskawym głosem. Niech zna moje dobre serce.
-Aaaa....dziękuję,dziękuję, kocham cię!!!
-Wiem. Bądź u mnie o 13:30. O 14 mamy być na miejscu. Pasuje?
-Żartujesz?! Choćbym nie wiem co miała zaplanowane, to rzuciłabym wszystko. To może być jedyna okazja w moim  życiu, żeby sobie ich pooglądać podczas treningu J

-No to do jutra. Idź już spać. –jejku mówię jak jej matka
-Nie wiem czy teraz zasnę J
-Postaraj się. Musze kończyć. Pa
-Na razie!
Ok., teraz zostało TYLKO poprawić 20 kartkówek, i można udać się do krainy Morfeusza.
23 WRZEŚNIA
Dzisiaj pracę w szkole skończyłam wcześniej bo o 12:30. Niecała godzina na przygotowanie się. Zjadłam 2 kanapki, które pospiesznie zrobiłam po wejściu do domu. Wzięłam prysznic, przebrałam w wygodniejszy strój, czyli jeansy, t-shirt, zarzuciałm jeszcze ciepły sweter i byłam gotowa. Miałam jeszcze trochę czasu, więc jak myślicie co zrobiłam? Poszłam na moją kanapę. Ale tu uwaga, niespodziewanka! Usiadłam jak człowiek, przyjmując normalną pozycję. Nie chce sobie pognieśc ciuchów. Siedzę, siedzę, troszkę mi nie wygodnie, jakoś dziwnie się czuję, ale i tak myślę. Myślę, co ja robię?! Po co ja tam ide. Przecież ja nie lubie sportu. A patrzeć na kilkunastu facetów odbijających piłkę między sobą, to przecież nudne jest! Zupełnie nie w moim stylu. Ale klamka zapadła. Nie mogę tego zrobić ani Dianie, ani Piotrkowi. Obiecałam.
Dochodziło w pół do drugiej, więc wyszłam z mieszkania. Postanowiłam że poczekam na Dianę przed blokiem. Przyszła praktycznie minutę po mnie. Jak jej zalezy to potrafi spiąć tyłek i się pospieszyć ;)
-Idziemy? No chodź już. Bo się spóźnimy. Tam zaparkowałam mój samochód.-wskazała palcem na parking nieopodal.
-Taaa...idziemy.- kurczę,biję entuzjazmem na kilometr. Nie dobrze.
Po ok. 20 minutach dojechałyśmy na Podpromie. Diana praktycznie wyfrunęła z auta, ja szłam za nią. Weszłyśmy do środka i udałyśmy się na halę. Zaprowadziły nas dźwięki odbijanych piłek, skrzypiącego obuwia i krzyku mężczyzn.
Cichaczem usiadłyśmy na trybunach, blisko parkietu. Piotrek i Olieg zauważyli nas od razu. Pomachali nam na przywitanie, co obie odwzajemniłyśmy. Tym gestem wzbudziłyśmy ciekawość we wszystkich graczach, którzy chyba nie wiedzieli o naszej wizycie do teraz....
Ale nic nie mówili. Owszem, byli zdziwnieni,ale grzecznie się uśmiechnęli i wrócili do swoich zajęć. Diana patrzyła w pomarańczowe jak zahipnotyzowana.
-No to który ci się podoba. Mów, załatwię ci spotkanie. Mam przecież znajomości-puściłam do niej oczko i roześmiałam się. Troszeczkę za głośno, bo starszy pan który zarządzał tymi wszystkimi wielkoludami spojrzał wrogo w nasza stronę.
A niech patrzy. Przyszły dwie laski, to wykorzystuje każdą okazję żeby sobie pooglądać.
-Mi? Wszyscy są fajni,ale niestety większość jest zajęta.
-Pit jest wolny...- odparłam obojętnie.
-Już niedługo....
-Tak? Skąd wiesz?- poczułam małe ukłucie w sercu. Mam nadzieję , że to nie zawał....
-Intuicja.
Ale rozmowna....Podziwiam mocne uderzenia piłki w parkiet przez siatkarzy, ciągle nie wierzę , ze można tak wysoko skakać. Ale ja się na tym nie znam. O tym już przecież wiecie. Oparłam ręce na kolanach, jednoczesnie trzymając twarz w dłoniach. Zamyśliłam się. Patrzyłam w jeden punkt. Całkowicie odizolowałam się od otoczenia. Wróciłam na ziemię, gdy moje pole widzenia zostało ograniczone. Ktoś bardzo wysoki stanął przede mną. Powoli podnosiłam wzrok. Piotrek. A to niespodzianka! Uśmiechnęłam się, choć w myślach wiedziałam, że coś się święci.. 

Zadanie domowe:
1)posprzątać torebkę/kupić większą/nosić ze sobą worek po ziemniakach z moimi szpargałami
2)zapytać Dianę, czy wie coś o czym nie wiem ja
====================================================================
Witamy w ten piękny, i wyczekiwany piąteczek :)
Chciałyśmy powiedzieć, że jest strasznie miło, że to opowiadanie się podoba. Szczerze mówiąc, na początku nie liczyłyśmy, że przypadnie wam ono do gustu. Tym większa była nasza radość, gdy pod ostatnim rozdziałem, pojawiło się parę sugestii, aby rozdziały były dodawane częściej. Ostatecznie padło, że kolejne lekcje będą dodawane co tydzień, podczas weekendu, gdyż w tygodniu wypełniamy  jeden monotonny plan : obudzić się, przeżyć, iść spać :) Nie będziemy się rozpisywac, jakie to życie ucznia jest ciężkie, bo wszystkie zainteresowane wiedzą o czym mowa :)
Mamy cień nadziei, że chociaż ten rozdział nie był monotonny, i spodoba się wam nie mniej niż poprzednie :)