czwartek, 21 lutego 2013

LEKCJA 15 :KAŻDY MOŻE BYĆ GWIAZDĄ - ROZWIJAMY SWOJĄ WYOBRAŹNIĘ. PRACA W GRUPACH

Tej  nocy spało mi się wyjątkowo dobrze. Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Jest niedziela, mam wspaniałego chłopaka, moi rodzice go zaakceptowali. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego chłopaka obok siebie. Ale Piotr jeszcze pewnie śpi. Nie chcę go obudzić. On pewnie też korzysta z weekendu i nadrabia braki snu z całego tygodnia. Z łózka zwlokłam się tylko na momencik. Poszłam do kuchni po swojego laptopa. Wpakowałam się do łóżka razem z nim, z postanowieniem przejrzenia poczty oraz innych głupot skrywanych przez internet. Może brzmi groźnie, ale uwierzcie mi, dzieci pierwszym źródłem informacji. Ich rodzice na prawdę nie mają nad nimi kontroli. Wchodzą na takie strony, robią i piszą takie rzeczy, że przed zatrudnieniem w podstawówce, w życiu nie posądziłabym o to tych słodzkich, kochanych gówniarzy. I jeszcze się tym chwalą... Ale nie ważne. Poczta jak to poczta. Połowa wiadomości to spam, a druga połowa to aktualności od moich koleżanek po fachu.  Niestety przed wywiadówką, wymiana informacji znacznie wzrosła. Odkąd jestem z Nowakowskim zainteresowałam się wieloma siatkarskimi portalami. Wkręciłam się w to wszystko. Kto by pomyślał, że ja-omijająca wf szerokim łukiem, uważająca, że siatka wisząca wzdłuż szerokości sali gimnastycznej jest firanką autorstwa pozbawionej gustu sprzątaczki-będę się denerwować na każdym meczu, będę kibicować Resovii, i będę dziewczyną pierwszego środkowego w Reprezentacji Polski. Zycie bywa przewrotne. Ale do rzeczy. Na siatkarskich stronach nic nowego. Statystyki, opinie,komenatarze i moje zdjęcie. Zaraz?! Moje zdjęcie? Co ja tu robię? W pierwszej chwili szok. W drugiej panika. Ale w trzeciej satysfakcja. Proszę,proszę, czyli jednak jestem ważną postacią. Na tyle ważną, ażeby robić zdjęcia mi i Piotrkowi podczas prywatnego spotkania. Normalnie pewnie wkurzyłabym się, ale nie dziś. Zamiast opcji " Krzyczeć na wszystko i wszystkich" wybrałam tą łagodniejszą czyli "Pochwal się wszystkiemu i wszystkim, że jesteś gwiazdą" Zaczęłam od Diany, pisząc jej stosownego smsa o następującej treści: "Kochanie, czytasz teraz wiadomość od świeżo upieczonej celebrytki. Nie żartuję. Paparazzi nie dają mi wyjść z domu.  Dowód? Wejdź na tę stronę:..." Wiem, sms dziwny, a treść wyolbrzymiona. Ale na prawdę bawi mnie zainteresowanie mediów moją osobą. A gdybyście przeczytały komentarze pod artykułem! Matko Boska... Dobrze, że mam jeszcze trochę dystansu do siebie, bo w przeciwnym razie mogłabym paść ofiarą przemocy internetowej, zaszyć się w swoim mieszkaniu, zgasić światło i już nigdy nigdzie nie wychodzić. Jaka to ja brzydka, głupia, lecę tylko na kasę Piotrka itp. To tylko nieliczne aspekty poruszone podczas tej "dyskusji". Jedyne co mnie w tej całej sytuacji martwiło, to to, że moi uczniowie mogą to jakoś dziwnie zinterpretować. Bo wiecie, na razie interpretację tekstów kultury przerabiałam tylko z klasami szóstymi. Pozostałe jeszcze nie mają dużej wiedzy w tym zakresie. A biorąc to pod uwagę, może być różnie. Tym bardziej, że w obecnych czasach internet nie stanowi dla nich najmniejszej zagadki.
Skończyłam oglądać siebie, i zajęłam się ciekawszymi rzeczami. To jest: wstałam, wzięłam prysznic, w międzyczasie zastanawiając się, dlaczego Diana nie odpisuje. Przecież zawsze chciała być sławna. A mając takie znajomości.... Potem zrobiłam sobie kawę. I zjadłam kawałek ciasta, które wcisnęła mi mama gdy już wsiadaliśmy do samochodu. Konsumpcję przerwał mi piskliwy dźwięk mojego telefonu, który był jednoznaczny z przyjściem wiadomości. Byłam pewna, że to Diana, ale niestety, a właściwie stety był to "najpiękniejszy środkowy jakiego świat widział" cytując jedną z internautek. "Cześć moja gwiazdo :* Piszę, bo nie wiem czy jeszcze śpisz, a nie chciałbym Cię obudzić. Znajdziesz dzisiaj dla mnie chwileczkę? Mam wolne, ty też. Spędzilibyśmy razem trochę więcej czasu niż zwykle. Co ty na to?" Słodkie. Ale z tą "gwiazdą" to dziwna sprawa. On wymyślił ten komplement, czy po prostu też zrobił poranną prasówkę. Potem go spytam, bo oczywiście z wielką chęcią przystaję na jego propozycję. Ale nie chce mi się pisać, więc do niego zadzwonię. Odebrał bardzo szybko.
-Witaj mistrzu. Jak tam, mamusia nie śniła Ci się po nocach?
-Mamusia? Skądże. Tylko ty mi się śniłaś.- Oesu...
-Mam nadzieję, że to nie był koszmar. Co dziś robimy?
-Jeszcze dokładnie tego nie ustaliłem, gdyż chcę to skonsultować z Tobą. Ale mam pewna propozycję. Za godzinę jestem u Ciebie, i wszystko dogramy. Może być, kochana?
-Jasne, licze na Twoją kreatywność ;)
-Możesz być spokojna. Do zobaczenia:)
 
Przez tę godzinkę postanowiłam ogarnąć mieszkanie, bo wyglądało jakby się przez nie przetoczył huragan połączony z tsunami. W momencie gdy podziwiałam swój heroiczny wyczyn zadzwonił dzwonek. Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że za drzwiami stał Piotrek. Nawet nie zdążyłam ust otworzyć a on już zaczął mówić.
-Masz 10 minut. Przebierz się w jakieś wygodne ciuchy i zabieram cię na wycieczkę.
Byłam tak zdziwiona, że nawet nie zapytałam po co mam się przebrać i dokładnie 8 i pół minuty później siedziałam u niego w samochodzie.
-Dokąd właściwie my jedziemy co?
-Niespodzianka.
Miał szczęście, że co jak co ale niespodzianki to ja lubiłam. Wiecie. Ten dreszczyk emocji, te sprawy. No to grzecznie się nie odzywałam i pozwalałam Piotrkowi spokojnie prowadzić. Po pół godzinie minęliśmy tablicę z napisem Rzeszów i stanęliśmy na jakiejś leśnej polance. Czyżby jakiś romantyczny spacer?
-Piotruś, co ty kombinujesz? Bo jeżeli masz zamiar zaciągnąć mnie gdzieś w krzaki to ostrzegam, że się tak łatwo nie dam.
-Spokojnie. Na tego typu zabawy preferuję jakieś przyjemniejsze miejsca. A dzisiaj postanowiłem spełnić twoje marzenie...
Ok. To zaczyna być dziwne. Przeleciałam w głowie listę moich marzeń i nie przypominam sobie, żeby było tam coś o lesie. W międzyczasie Nowakowski wyjął z bagażnika... Nie uwierzycie... 2 pary rolek. 
-Yyy... Piotreeek, jakież to marzenie zamierzasz spełnić? Bo jakoś sobie nie przypominam, żeby było tam coś o rolkach.
-No jak? Przecież jak wracaliśmy od twoich rodziców to mówiłaś, że chciałabyś się nauczyć jeździć na łyżwach. A rolki to takie prawie łyżwy.
Jak wrócę do domu to skrócę sobie ten długi jęzor. Przysięgam.
-Prawie! Z tą subtelną różnicą, że na lodowisku są bandy, których zamierzałam się kurczowo trzymać! A tu co? Błagam cię! Czego się tu mam trzymać? Trawy? Nie dziękuję. Ja chcę żyć!
-A o mnie nie pomyślałaś? Przecież mnie się będziesz trzymać. I jakby co, to kurs pierwszej pomocy zaliczyłem w szkole na 4+...
-Czemu nie 5?
-Bo mnie facet nie lubił. Ale wszelkie bandażowanie umiem, więc w razie czego cię uratuję.
-Jakoś mnie to nie przekonało. Ale wiesz co? Właśnie wpadłam na genialny pomysł. Ty sobie pojeździsz, a ja popatrzę.
-O niee! Nie po to cię tu przywiozłem, żebyś siedziała w aucie. Zakładaj rolki i jedziemy.
-Ale przecież tu jest droga, nie?-postanowiłam się złapać ostatniej deski ratunku.
-No jest.
-To pewnie i ruch jest duży. Nie uważasz, że to niebezpieczne?
-Jeżdżę tu od paru miesięcy i, jak widzisz, żyję.
I tym sposobem wyczerpałam wszystkie argumenty, które mogłyby podziałać na mojego chłopaka. Ze skutkiem złym. Nawet bardzo złym. Na tyle złym, że 5 minut później Pit klęczał przede mną zakładając mi na nogi idealnie dopasowane rolki. Później przyszło najgorsze musiałam jakoś stanąć na nogi. A to wcale takie łatwe nie było, bo tylko się podniosłam, a to cholerstwo na nogach mi się rozjeżdżało. A Piotrek się ze mnie śmiał! I gdyby nie to, że musiałam jakoś utrzymać równowagę, to dostałby za to w twarz. Ta złość mi jednak szybko przeszła, bo Nowakowski okazał się dobrym nauczycielem. Nie tak dobrym jak ja oczywiście, ale zawsze. Po 15 minutach jazdy za rączkę puścił mnie i pojechał. A ty sobie kobieto radź! Ale nie nazwałabym się Jagoda Szpak gdybym się poddała. I, najpierw trochę niepewnie, zaczęłam przebierać nogami. I udało się! Dojechałam do punktu gdzie czekał Piotr. I byłoby pięknie i cudownie, gdybym tuż przed nim nie wywinęła zjawiskowego orła... Na szczęście się nie potłukłam (nie licząc siniaka na tyłku). A czekała nas jeszcze droga powrotna do samochodu. Na szczęście tę przejechaliśmy ją, jak na prawdziwą parę przystało, za rączkę....
 
 
Cześć wszystkim ;) Wy też macie ochotę wybrać się na rolki? ( Z Nowakowskim jako towarzysz;))
Nasza parka dalej szczęśliwa, czyli bez zmian. Straszna monotonia, nie? Może by tak im coś popsuć... ;) Co myślicie?
 

czwartek, 14 lutego 2013

LEKCJA 14: NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY JAK GO MALUJĄ- ZWIĄZKI FRAZEOLOGICZNE-WPROWADZENIE

Parę minut później Piotrka już nie było. No to co ja teraz będę robić? Mój wzrok padł na stos kartek. O nie! Nie będę tego teraz poprawiała... co mnie podkusiło żeby zadawać wypracowania dwóm klasom na raz? Ale jak już się taką głupotę zrobiło, to trzeba teraz ponieść jej konsekwencje. Chociaż... Nie odbiorę Piotrkowi przyjemności sprawdzania bazgrołów 11-latków. A przy okazji zobaczę jakie ma umiejętności. Przyjemne z pożytecznym. Zostawię je na wieczór. Tylko co robić teraz? Posprzątałabym mieszkanie, ale zrobiłam to wczoraj, więc teraz lśni czystością. Wzięłam do ręki telefon z nadzieją, że w książce telefonicznej znajdę inspiracje... I znalazłam!! Zadzwonię do mamy, żeby potwierdzić tę kolację. Wybrałam numer i po 3 sekundach rozmawiałam z mamą (mistrzynią szybkiego odbierania telefonu).
-Cześć mamo. Co tam w domu?-jakoś trzeba zacząć.
-Wszystko w porządku. A u ciebie?
Ależ rozmowna jest dzisiaj moja mamusia... Chyba stracę majątek na rozmowę...
-U mnie też. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że będziemy w sobotę na tej kolacji u was.
-Będziemy?-moja rodzicielka wyraźnie się ożywiła. Czyżby zapomniała o Picie?
-No ja i Piotrek.
-Aaa. Zapomniałam o tym twoim siatkarzu. Masz jakieś specjalne życzenia żywieniowe?
-Niee. Wszystko co zrobisz będzie pyszne.-ale jej słodzę...
-Ok. To zrobię coś takiego żeby nie było za trudne do zjedzenia. W końcu taki sportowiec to nie porusza się w wśród wyższych sfer...
Gdybym jej nie kochała to bym się śmiertelnie obraziła. Ale, jak już wspominałam, jestem osobą opanowaną nie wybuchłam. (Poproszę order za cierpliwość!!)
-Pragnę zauważyć, że ty też nie masz pojęcia jak się je większość wykwintnych dań.- Jagoda-Mistrz Ciętej Riposty.
-Oj przecież żartowałam. A tak serio to obejrzałam sobie tego Nowakowskiego w internecie i muszę przyznać, że całkiem przystojny.
No nie wierzę!! Czy to powiedziała moja mama??
-Wiedziałam, że ci się spodoba! A jak z nim pogadasz to będziesz wprost zachwycona. Zobaczysz.
-Obyś miała rację.
I tu nastała długa cisza. Żadna nie wiedziała co powiedzieć. Trzeba to gdzieś zapisać, bo to się do tej pory nie zdarzało. Ciszę przerwałam ja.
-Wiesz co mamo. Muszę kończyć. Mam dużo wypracowań do sprawdzenia i muszę się do wywiadówki przygotować. Widzimy się w sobotę. pa.
I na tym się moja rozmowa z mamą skończyła. Po 10 sekundach sobie przypomniałam, że nie zapytałam, o której ta kolacja jest... No to wysłałam smsa. Odpowiedź przyszła po 15 minutach (najwyraźniej mama musiała się konsultować z tatą). O 18. 
Następne 2 godziny spędziłam na oglądaniu jakiegoś meczu znalezionego w Internecie. Jak tak dalej pójdzie to zostanę największą fanką siatkówki w Polsce. A w Rzeszowie to już na pewno. A tak całkiem serio to zaczynam łapać o co w tym chodzi. Nawet parę razy się wydarłam na sędziego (i co z tego, że to była tylko powtórka?). Ale teraz przynajmniej nie będę się musiała wstydzić przed Piotrkiem. Idealnie po ostatnim gwizdku zadzwonił dzwonek. Oczywiście za drzwiami stał mój siatkarz. Po (tradycyjnym już) długim powitaniu przeszliśmy do rzeczy konkretnych. (Nie żebym uważała pocałunek za mało konkretne, wręcz przeciwnie, ale wychodzę z założenia, że najpierw obowiązki potem przyjemności...) 
-Jak trening?
-Normalnie. Godzina siłowni i godzina grania.
-To pewnie zmęczony jesteś?
-Noo...
Jego głos mówił mniej więcej: "Jestem taki zmęczony, że nie chce mi się poprawiać tych wypracowań"
-I pewnie nie masz już siły na wypracowania?
-No nie mam ale przecież ci obiecałem.
Chce mnie cwaniak wziąć na litość i honor. Ale nie ze mną te numery!! Rzuciłam tylko:
-No właśnie.- i podsunęłam mu pod nos 20 kartek i czerwony długopis.
-O Jezu... Ale jesteś pewna, że dam sobie z tym radę?
-Kochanie. Kto jak nie ty?
-No ty na przykład. Ja ci wiernie pokibicuję.
-O nie! Ja muszę to jutro oddać więc nie marudź tylko bierz się do roboty. Czytasz i podkreślasz błędy. Jak czegoś nie wiesz to pytaj.
I godzinę później wszystkie wypracowania były ocenione. Normalnie mój chłopak jest nieoceniony! Będę go wykorzystywać zawsze.Rzuciłam mu się na szyję i wykrzyczałam do ucha.
-Kocham cię Piotruś!!
-Za te wypracowania? -cwaniacki uśmieszek wykwitł mu na twarzy.
-Za całokształt.
Daję słowo, że na mojej twarzy widniał teraz największy i najbardziej cwaniacki banan świata. Po mojej głowie chodziły baaardzo grzeszne myśli.
I niestety na myślach się skończyło. Okazało się, że źle interpretowałam uśmiech Piotrka i, że on wcale nie miał na myśli tego co ja... Taka mała rozbieżność. Mówi się trudno. Pozbierałam więc karteczki i postanowiłam troszkę doszkolić Pita w sprawach typu: "co zrobić żeby moja mama nie wywaliła go z domu po trzech minutach".
-Po pierwsze moja mama nienawidzi jak się ją całuje w rękę.
-Ty patrz. A właśnie myślałem, że zabłysnę swoim gentelmeństwem...
-Nawet o tym nie myśl!!! Ostatni raz spróbował tego wujek Jurek i od tego momentu ma zakaz wstępu do naszego domu. Po drugie możesz zabłysnąć jakimś żartem.
-Może być suchar z "Familiady"?
-Co ci tak wesoło? Ja tu się zamartwiam, że moja mamusia cię zabije wzrokiem ewentualnie wyrzuci przez okno a ty mi tu z sucharami wyjeżdżasz? Jeżeli coś takiego powiesz to cię osobiście powieszę na jakimś drzewie. I tutaj nie ma nic śmiesznego!
Nie wiem ile z mojego wywodu usłyszał Piotrek bo chyba tak od połowy leżał pod stołem. Ze śmiechu oczywiście. Ale z czego on się tak śmiał? Oczywiście najlepszym sposobem będzie go o to zapytać... I co usłyszałam?
-Jagódko. Dajesz mi instrukcje jakby twoja mama była jakimś potworem. A założę się, że jest całkiem miła.
-Jedyny chłopak dla jakiego moja mama była miła to klasowy kujon, z którym poszłam na studniówkę. Tak... Latała wokół niego jak mucha nad jedzeniem. A później przez miesiąc mi truła dlaczego wypuściłam z rąk takiego cudownego chłopaka.
-A dlaczego go wypuściłaś?
-Bo był brzydki jak noc listopadowa. Brr... Na samo wspomnienie Grzesia mnie ciarki przechodzą.A tak wracając do mojej mamy to jeżeli jej się nie spodobasz to ciężkie czasy przed nami... Ale przynajmniej uważa, że jesteś przystojny.
-Taaak?-i znów ten piękny cwaniacki uśmiech.
-Taaak. Widziała jakieś twoje zdjęcie i powiedziała, że jesteś całkiem całkiem.
-Dobrze wiedzieć, że podobam się też starszym paniom.
-Piotruś. Ty podobasz się 99 procentom kobiet w tym kraju. A ten jeden procent się po prostu nie zna...
 
SOBOTA
Przeżyłam już w swoim życiu wiele. Wszystkie sprawdziany, testy, egzaminy, studia (imprezy) nawet wczorajszą wywiadówkę! Ale dzisiejszej kolacji nie przeżyję. I to nie względu na umiejętności kulinarne mojej rodzicielki, bo te są całkiem niezłe. Otóż umrę dzisiaj na atak serca spowodowany długotrwałym stresem... Nie spałam pół nocy rozważając przeróżne scenariusze. Oczywiście wszystkie były czarne jak włosy Azjatek. Tylko jeden gdzieś tam zabłądził i dał mi ciut optymizmu, że może jednak będzie miło. Ale jak zasnęłam to śnił mi się Piotrek, taki biedny i skulony, nad którym stała moja mama i krzyczała na niego, że jest beznadziejny i nie jest wart jej córki... Obudziłam się zlana potem i pierwszy raz w życiu bałam się zamknąć oczy, żeby sen nie wrócił. A teraz biegam po mieszkaniu jak kot z pęcherzem, żeby się ubrać, umalować, uczesać i załatwić milion innych ważnych spraw.
Równo o 17 przed drzwiami swojego mieszkania zobaczyłam Pita. W pierwszej chwili zaniemówiłam. Bo wiecie... Zobaczyć faceta, którego do tej pory widziało się tylko w dresie lub stroju klubowym w garniaku to jest małe zaskoczenie. On po prostu wyglądał rewelacyjnie!
O 18.05 podjechaliśmy pod dom rodziców. Super. Na starcie zostaniemy zbesztani za spóźnienie. A co ja poradzę na to, że w Rzeszowie korki są o każdej porze dnia i nocy?! I tu pierwsza niespodzianka. Mama powitała nas przemiłym uśmiechem (są dwie opcje: albo była u dentysty i znieczulenie jeszcze działa, albo tata wykonał heroiczną pracę żeby ją jakoś ugłaskać). Po oficjalnej części czyli: Piotrek rodzice, rodzice Piotrek, która wypadła nawiasem mówiąc całkiem nieźle, nastąpiła część mniej oficjalna czyli jedzenie. Normalnie to bym się cieszyła, bo posiłki w naszej rodzinie to najprzyjemniejsza część każdej imprezy, ale nie dzisiaj. Dzisiaj węszyłam podstęp. Bałam się, że mama poda coś żeby skompromitować Piotrka. I tu kolejna niespodzianka. Mama przygotowała swoją popisową pieczeń (co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że też się stresuje i chce wypaść przed Nowakowskim jak najlepiej). Przez cały czas Piotrek mnie zaskakiwał. Rozmawiał z moimi rodzicami o przeróżnych rzeczach. Filmie, teatrze, literaturze a nawet o sztuce nowoczesnej. Z każdym wypowiedzianym przez niego zdaniem widziałam w oczach mamy rosnącą miłość (tak miłość) do mojego chłopaka. W czasie deseru gadali już jak najlepsi przyjaciele. Co tu dużo mówić. Kupił ich swoją wiedzą, sposobem mówienia no... wszystkim. Byłam z niego straaaasznie dumna. Wyszliśmy od nich tak koło 21.
-Piotruś. Skąd ty tyle wiesz?
-A co nie wyglądam?
-Nie o to chodzi. Tylko żaden człowiek nie jest w stanie tak dobrze znać się na wszystkich rzeczach pod słońcem.
-Jestem wyjątkowy.
-I jaki skromny.
-To jedna z moich nielicznych wad.
-Czyli co? Moim chłopakiem jest ideał?
-Na to wychodzi...
I tym miłym akcentem (+pocałunkiem) skończyliśmy nasze spotkanie. 10 sekund po wyjściu Piotrka mama napisała mi SMSa: "Piotruś to najlepszy chłopak jakiego mogłam sobie dla Ciebie wymarzyć. Nie wypuść go..." Szybko odpisałam "Nie zamierzam:)" I poszłam spać. 

piątek, 8 lutego 2013

LEKCJA 13: ZAKŁADAMY KÓŁKO TEATRALNE-PODSTAWY AKTORSTWA.

W drodze do Diany zżerała mnie ciekawość. Kto u niej jest?! Czyżby ktoś wpadł w sidła mojej kochanej przyjaciółki? Moja ciekawość nie została jednak zaspokojona gdyż po dotarciu na miejsce okazało się, że facet zwiał... Jak to określiła Diana przestraszył się naszych damskich spraw... Na mój gust to taki dziwny trochę. No bo jaki normalny facet ucieka gdy ma okazję przebywać z dwoma baaaardzo ładnymi dziewczynami? (Tak wiem skromna jestem.) Z resztą nieważne. Uciekł to uciekł. Nie będę się nim teraz zajmować. Mam swoje problemy.
-No to skoro nie jesteś w ciąży to jakież to problemy sprowadzają cię w skromne progi twojej bratniej duszy?-Czy ona coś dzisiaj piła? Niee. Jest dopiero 14. Zdecydowanie za wcześnie na alkohol... Ale jak inaczej wytłumaczyć jej poetycki język??
-Kilka problemów. Dokładniej dwa. Wywiadówka i Piotrek. A właściwie wywiadówka rodzice i Piotrek.
-Wy humaniści... Wywiadówka mama tata Piotrek. To cztery problemy nie dwa.
Normalnie zaraz wyjdę z siebie i stanę obok... A z dwoma Jagodami nie będzie tak łatwo.
-Ale rodzice i Piotrek to jeden problem.-zachowałam spokój. Nie było łatwo ale się udało. Widząc, że Diana chce cos powiedzieć szybko przeszłam do dalszej części wypowiedzi. -Po pierwsze to będzie moja pierwsza wywiadówka i się trochę denerwuję.
-Bo?
-Bo nie wiem co mam mówić i tak dalej.
-To co każdy nauczyciel. Że dzieci się nie uczą, że są niegrzeczne. I koniecznie powiedz, że są już na wyższym poziomie edukacji więc wymagania wobec nich są większe. To zawsze działa na rodziców.
-A ty skąd wiesz takie rzeczy?
-Pamiętam jak moja mama wracała z wywiadówki... To pierwszy problem rozwiązany a drugi?
-No właśnie. Obawiam się, że z tym ci tak łatwo nie pójdzie. Powiedziałam rodzicom o Piotrku...
-Iii?
-No przecież wiesz jak moja rodzina zapatruje się na sportowców.
-Tak jak ty kiedyś.
-No właśnie. Więc jak mamie powiedziałam to zaraz było, że sportowcy są... mało inteligentni.
-No ale przecież tak nie jest.
-A weź to wytłumacz mojej mamie...
-To zorganizuj jakieś spotkanie. Piotrek na bank zabłyśnie. To inteligentny chłopak!
-I tu jest właśnie druga część problemu...
-Co? Piotrek nie jest inteligentny?
-Czy tobie Diana ktoś dzisiaj wyjął jakąś część mózgu? Chodzi o to, że umówiłam się z mamą na sobotę i nie wiem jak powiedzieć Piotrkowi o tym. Tylko tak żeby mnie nie zabił na miejscu. A poza tym nie wiem czy to nie za wcześnie...
-Ale czemu za wcześnie? Kochacie się?
Kiwnęłam głową.
-No to na co macie czekać? Aż będziesz w ciąży? Jak się umówiłaś z mamą to powiedz o tym Pitowi niech się chłopak przygotuje mentalnie na wizytę u teściowej.
-Jesteś pewna?
-No jasne. Nie ma na co czekać. A poza tym gdybys teraz odwołała spotkanie to twoja mama pomyślałaby, że to przez Piotrka i już w ogóle byś nie dała rady jej przekonać.
-Może i masz rację... Spadam do domu bo muszę ocenić na jutro 40 wypracowań... Aż się boję...
-Jasne. Jak zwykle. Najpierw Diana pomóż a potem szybko się zmywam...
Taką minę zrobiła, że aż mi się jej żal zrobiło.
-Chcesz o czymś pogadać. Bo jak chcesz to mogę zostać. Ale w zamian pomagasz mi z tymi wypracowaniami.
-No co ty! Żartowałam! Ale niedzielę rezerwujesz dla mnie.
-Dla ciebie wszystko. Dzięki. Pa.
I tak po 15 minutach byłam u siebie. I kogo spotkałam?? No oczywiście. Nowakowskiego. W pierwszej chwili się ucieszyłam ale później sobie pomyślałam, że raz: muszę mu powiedzieć o obiadku u moich rodziców, a dwa: że te 40 wypracowań będzie dalej na mnie czekało i nie wyrobię się z nimi do Bożego Narodzenia...
 
 Krótki buziak na przywitanie przeciągał się w nieskończoność. Sama jednak zrezygnowałam z kontynuacji. Nie w głowie mi były amory.
-Co Ty tutaj robisz?- spytałam Piotrka, ściągając wierzchnie okrycie
-Wpadłem w odwiedzinki, ale mam złą wiadomość. – nie przestraszyłam się, ale jakiś cichy głos w głowie mówił „Ja też”
-Co się stało?
-Zaraz lecę, mam trening.
Uśmiechnęłam się z politowaniem. Nowakowski- urodzony aktor.
-Co za pech! Ale wiesz, mam pomysł. Możesz też przyjść po treningu. Nawet zaplanowałam nam już wieczór – uśmiechnęłam się pod nosem, wyciągając dwie szklanki z szafki. Piotr od razu to zauważył i ewidentnie był zadowolony i zaciekawiony.
-Taak? – spytał przeciągle opierając się o blat szafki obok mnie.
-Yhymmm...Ale, nie boisz się wyzwań, prawda?
-To zależy jakich...- odpowiedział, stojąc już za mną i łapiąc mnie w pasie.
-40 wypracowań leży i czeka na sprawdzenie. Pomożesz? – odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się tak słodko, że sama byłam zdziwiona, że tak potrafię.
Mój środkowy uśmiechnął się z wyraźnie zauważalnym żalem w oczach.
-Moja intuicja i ja nie idziemy ostatnio w parze.
-Ty biedaku. To jak, pomożesz Jagódce?
-Pomożesz. – powiedział, dając mi krótkiego całusa.
-A wiesz, że mam wywiadówkę pojutrze? Boje się.
-A czego tu się bać? Jest przecież kilka utartych zwrotów, które każdy nauczyciel powtarza. Taka prawda, kochanie. Wy- grono pedagogiczne- wbrew pozorom jesteście mało kreatywni.Bez urazy oczywicie.- usiadł przy stole i na luzie popijał sok pomarańczowy, który mu nalałam.A we mnie się gotowało. Jednak 2 miesiące z hakiem uczenia w podstawówce nauczyły mnie trochę cierpliwośći. Już tak szybko nie wybucham ;)
-Ok.Dziękuję za pomoc. O której masz trening?
-Za pół godziny.
Kurczę. Mało i dużo. Powiem mu. Musze zdążyć. Przynajmniej będzie miał czas, żeby się zastanowić gdy będzie odbijał piłkę.
-Słuchaj Piotruś. Jest taka głupia sprawa.
-No?- popatrzył na mnie zaciekawionym wzrokiem.
-Dzwoniła do mnie moja mama kilka dni temu...
-Jak to możliwe???- krzyknął , pełen żalu i rozpaczy. Już mówiłam, co sądze na temat jego aktorstwa, więc nie będę się powtarzać.
-Nie przerywaj mi! Powiedziałam, jej że jesteśmy parą. I ona...ona nas zaprosiła na kolację. Ciebie i mnie. Nas. Razem.
-No i co? Jak tylko nie będę miał żadnego meczu, to pojedziemy.- odpowiedział niewzruszony.
-Ale moi rodzice, z naciskiem na mamę, nie lubią sportowców i wszystkiego co z wyczynowym wysiłkiem fizycznym związane. Także to może być trudna konwersacja. Wiesz, jakie miałam zdanie na temat sportu, a jakby nie było to oni mi je wpoili.
-Ale nie denerwuj się na zapas. Wbrew pozorom, jestem miły i potrafię siebie przekonywać ludzi.
No chyba nie bardzo. Ja nie czułam się przekonana tym jego gadaniem...
 
Tak. Mamy ferie <3 Nie było nas tu dwa tygodnie bo właśnie czekałyśmy na ten piękny dzisiejszy dzień, aby pozałatwiać wszystko na spokojnie :)
A to co przeczytałyście, tam u góry, pozostawiamy waszej ocenie. A, i z góry przepraszamy za wszelkie literówki, które z pewnością się tam pojawiły.
Pozdrowionka :))

P.S. Równiutkie 200 komentarzy. Jesteście wielkie!! :)))