środa, 31 października 2012

LEKCJA 3-SZTUKA UMIEJĘTNEGO OBSERWOWANIA, CZYLI PIERWSZE OZNAKI CIĄŻY.


21 WRZEŚNIA
Wczoraj zwołał nas wszystkich prezes i oznajmił, że jutro będziemy tu mieć wycieczkę z podstawówki. Bezdzietna część drużyny zareagowała tak samo:
-Będziemy musieli niańczyć jakieś bachory zamiast normalnie trenować.
Zupełnie inaczej przyjęli to nasi "tatusiowie". Igła nawet zaczął śpiewać "Wszystkie dzieci nasze są". Wyraźnie mu się ten pomysł spodobał. Zbyszek jako największy kobieciarz zapytał oczywiście o panie opiekunki
-Przecież ty masz Aśkę to się jej trzymaj!-Igła poczuł się w obowiązku interweniować.
-No właśnie.-prezes poparł Krzyśka ze śmiechem.-A tak na marginesie to mają być dwie nauczycielki.
Ucieszyliśmy się, że nie będziemy musieli sami zajmować się tymi dzieciakami.
Dzisiaj już od rana na hali panowała atmosfera nerwowego oczekiwania. Sam nie wiem czemu większość drużyny bała się spotkania z dziećmi. Ja też. Aż tak odważny nie jestem. Do tego trener podzielił nas na kilka grupek żeby, jak to określił, wszystko poszło sprawnie i szybko. No i wyszło tak, że mam się zająć siódemką dzieci. Na szczęście jako nieżonaty i niedzieciaty wynegocjowałem, że pomoże mi jedna z nauczycielek. Przynajmniej tyle...
JAGODA
Wyruszyliśmy spod szkoły o 9. Miałam większego stresa niż przed obroną magisterki. Diana mi miała pomóc i co? I się okazało, że jestem tępa jak nóż z promocji. Ale w końcu nie moja wina, że cała moja rodzinka jest mało sportowa. Mam tylko nadzieję, że moi uczniowie się nie zorientują, że nic nie kumam. Jechaliśmy 45 minut! Na piechotę byłoby szybciej! Rzeszowskie korki są straszne. Chociaż dla mnie im dłużej tym lepiej. Mniej czasu na hali to mniej czasu na ewentualną kompromitację. Gdy w końcu stanęliśmy przed halą lekko zaczęłam się bać. No dobra. Miałam pietra jak stąd do tamtąd. Szybko się jednak pozbierałam i poszłam ze wszystkimi w stronę wejścia. W środku dzieciaki dostały głupawki. Biegały, skakały, krzyczały. I, co najgorsze, co chwila pytały mnie np. "A myśli pani, że Bartman da mi autograf?" A skąd ja mam wiedzieć kto to jest Bartman!? Na szczęście dosyć szybko na korytarzu pojawił się prawie 2-metrowy. Facet. Zapewne siatkarz.
-Witam. Nazywam się Olieg Achrem i jestem kapitanem Resovii. Zabiorę was na boisko, gdzie podzielimy się na mniejsze grupy i moi koledzy oprowadzą was po tym budynku.-Uf! Całe szczęście. Nie będę musiała na żadne pytania odpowiadać bo dzieci zajmą się siatkarzami. Swoją drogą jak dziewczynki zobaczyły tego kapitana to im się oczy zaświeciły. Fakt. Całkiem niezły jest. Tylko dlaczego ma taki dziwny akcent? Muszę zapytać Diany... Skończyłam rozmyślać gdy doszliśmy na boisko. Matko! Jakie to duże! Na ławce rezerwowych (Chyba) siedzieli siatkarze (chyba). Na nasz widok podnieśli się i podeszli do nas. W międzyczasie Sylwia (jedna z moich uczennic) zapiszczała do mnie:
-Proszę pani! Cichy Pit tu idzie!!-zgłupiałam. Jaki Cichy Pit!? Że niby ten wielki facet!? Zaraz... Chwila... Czy to nie jest ten od brzucha? No Tak! O żesz ty. On jest przystojny!
-Dzień dobry. Nazywam się Piotr Nowakowski.-Co on taki oficjalny!?
-Jagoda Szpak. Miło mi.
-Pani Jagodo. Czy mógłbym prosić panią o pomoc?
-Jasne. Ale wolałabym żeby mówił mi pan po imieniu.-tylko moi uczniowie mogą do mnie mówić per pani.
-Ale ty też będziesz mi mówiła Piotrek albo Pit. Byle nie Cichy...-Zna mnie 3 minuty a już warunki mi stawia! Nie mam nic przeciwko:)-No to chodźmy.
-A... dokąd?
-Nie powiedziałem?-lekko się chłopina speszył.-Zaraz ci wyjaśnię...
PIOTREK
Co ja poradzę, że głupieję przy pięknych dziewczynach.  Teraz też zapomniałem jej powiedzieć jak ma wyglądać jej pomoc. No nieźle chłopie. Już na starcie się kompromitujesz. Na szczęście moje nieogarnięcie chyba jej nie przeszkadzało.
-Więc...
-Nie zaczyna się zdania od więc.
-A ty co? Polonistka?
-Bingo!
No i druga wpadka zaliczona... Co się ze mną dzisiaj dzieje!?
-O kurde... Sorry. Nie chciałem cię obrazić czy coś...
-Mniejsza z tym. Powiedz w końcu o co chodzi, bo wszyscy sobie gdzieś idą...
-Podzieliliśmy dzieci na grupy. Ale to chyba Alek wam powiedział?
-Kto?
-No Alek. Nasz kapitan.
-A tak. Mów dalej.
-No. A ja nie mam za dużego doświadczenia z dziećmi więc chciałbym, żebyś mi pomogła.
-Jasne. Od czego zaczynamy?
-Może najpierw pokażę wam szatnie?
No i poszliśmy. Na moje szczęście Jagoda świetnie radziła sobie z dziećmi. I cały czas spotykaliśmy inne grupy (dziwnym trafem najczęściej Igły i Alka) więc podpinaliśmy się pod nie i mogłem odpocząć. Nie wiem czy Jagoda zauważyła, ale cały wolny czas się na nią gapiłem jak sroka w kość. W końcu zorientowałem się, ze i ona na mnie co jakiś czas zerka. Za którymś razem odwróciliśmy się w tym samym momencie. Jagoda chyba się troszkę zawstydziła. 
Gdy obeszliśmy już całą halę przyszedł czas na trening. Mieliśmy nauczyć trochę te dzieci odbijać piłkę. Gdy zaczęliśmy Kosa wpadł na pomysł żeby nauczycielki też się trochę poruszały. Ta druga od razu weszła na boisko natomiast Jagoda długo się opierała. Chciałem ją namówić, ale była twarda.
-Piotrek. Jeżeli nie chcesz mieć na boisku trupa w mojej osobie to lepiej żebym się piłki nie dotykała.
-Nie daj się prosić. Dam ci indywidualne lekcje odbijania.-uśmiechnąłem się najpiękniej jak umiałem. Chyba podziałało, bo podniosła się z miejsca. Była jednak średnio zadowolona. Rzuciła tylko:

-Zbłaźnię się.-i grzecznie podreptała za mną na boisko.



Stałam sztywna jakbym połknęła kij od mopa. Z przerażeniem patrzyłam, jak dzieci i siatkarze ustawiają się w wielkim kole. Uznali, że odbijanie przez siatkę nie będzie dobrym rozwiązaniem. Jeden z graczy woła mnie gestem ręki. No to idę. Idę i myślę. Bardzo intensywnie. I wymyśliłam!
-A nie potrzebujecie sędziego? Przecież w prawdziwych meczach, ktoś czuwa nad prawidłowym przebiegiem gry...
-Czy ja wiem... to tylko zabawa, więc możemy nagiąć zasady.- ten  z tym dziwnym akcentem posłał mi szeroki uśmiech. Nie pozostało mi nic innego jak poddać się i zrobić siebie idiotkę.
Stanęłam pomiędzy moimi dwoma wychowankami i czekałam aż dostanę tym twardym przedmiotem w łeb. Żeby mieć jeszcze jakiekolwiek szanse na obrone to kręciłam głowicą w każde miejsce w jakie trafiała piłka. Nikt do mnie ( ani we mnie) nie rzucał. I nawet zaczęło mi się to podobać. Do czasu....Piotrek od brzucha :D uznał że się nudzę i posłał piłkę w moją stronę. Jako że w czasach młodzieńczych moją obecność na lekcjach wf można by porównać do ilości orzechów arachidowych w budyniu, to mogłam wyglądać dość nieporadnie podczas przyjmowania tej piłki. Ale cóż...to nie wybieg, liczy się to, że piłka pięknie poleciała w stronę jednej z moich uczennic. Ale byłam z siebie dumna! Ale co! Akcja się rozkręca. Dostaję drugą piłkę.....Trzecią......Czwarta jest właśnie w powietrzu, gdy Alan (największy oszołom w mojej klasie) nie zasadzi mi łokciem w brzuch. Ałłł..... Zgięłam się w pół. Naprawdę bolało. Nie dostałam od byle kogo, bo Alan posturą przyglądał wyrośniętego gimnazjalistę. Muszę się stąd ewakuować.
-Przepraszam was,ale ja chwilę odpocznę...
-Boli?- autorem tego inteligentnego pytania był, o ile dobrze pamiętam, Bartman. Nie, cholera, swędzi!
-Troszeczkę....
-Pomóc ci?- teraz Pit
-Nie, dam sobie radę.- Tak naprawdę nie chciałam żeby dłużej patrzył na mój totalny upadek. Wyszłam na jakąś pokrakę i sierotę. Najpierw boję się dotknąć piłki,a potem doznaję „kontuzji”
A on poszedł za mną. No jaki uparty! ( I troskliwy...tego nie powiedziałam ja!)
-To moja wina. Gdybym nie zaciągnąl cię na boisko,nic by się nie stało.
-Spoookojnie...Nic mi nie będzie. Poboli i przestanie. Ty chyba coś o tym wiesz?- uśmiechnęłam się. A niech się chłopina cieszy!
-Co nieco...-patrzył to w sufit to na podłogę. Spojrzałam do góry. Na suficie nic szeczgólnego. Lapmy, jakieś stelaże....
-Ale nie jesteś w ciązy???
Zamurowało mnie.
-Ja?
-No wiesz, uderzenie w brzuch w stanie błogosławionym jest nie wskazane.
No raczej.
-Nie,no co ty. A dlaczego tak sądzisz?- No! Skoro jesteś taki odważny to powiedz ze jestem za gruba. No powiedz!
-Bo głupi jestem.
Spojrzałam na niego pytająco
-Nie wiem co mi przyszło do głowy. Przecież gdybyś była w ciązy nie grałabyś w piłkę...
-Pewnie tak...
Wstał i podszedł do ławki, gdzie leżała jego torba. Wyciągnął kwadratową karteczkę i coś na niej nabazgrał.
-Masz. To jest mój numer telefonu. Gdyby coś było nie tak- wskazał na mój tułów- to biore to na siebie.
-Nie przesadzaj. Już prawie mnie nie boli. Nie wybieram się do szpitala.
-Ale nalegam.
-No dobrze.
Wzięłam ten numer dla świętego spokoju. A nóż widelec się przyda. 
Zadanie domowe :
-zrobić Alanowi mega sprawdzian z nieprzerobionego jeszcze materiału ;)
-nie wiem, czy to była jakaś aluzja ze strony Piotrka, czy głupia wpadka, ale może czas przejść na dietę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim :)
Dzisiaj rozdział wcześniej, to z radości z tego długiego weekendu. Narazie nie myślimy o tym, że nauczyciele pozadawali nam tony zadań. No przecież mamy pół tygodnia wolnego!Nic tylko siedzieć i się uczyć. Absurd.
A w opowiadaniu, siatkarze jak widać zagościli na dobre, a właściwie jeden siatkarz ;)
Dziękujemy wszystkim za miłe słowa w komentarzach, aż się chce pisać :D
Pozdrowienia!

15 komentarzy:

  1. Z rozdziału na rozdział zakochuję się w tym coraz bardziej. *-* Nieco nieśmiały Piotrek i zielona w temacie siatkówki Jagoda, ładnie, ładnie. :) Tak myślałam, że gra w siatkę dla pani nauczycielki nie skończy się zbyt optymistycznie. Mhm, ale chyba warto troszeczkę pocierpieć dla troskliwych pytań Nowakowskiego. :) A porównania to macie po prostu epickie! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to uważam, że rozdziały powinny pojawiać się tutaj częściej, bo jakoś tak tęskno mi za kolejnymi rozdziałami. Jeśli chodzi o tę część to ubawiłam się do łez. Podoba mi się postać Jagody, która nie ma zielonego pojęcia o siatkówce. To jest dopiero pomysł na kreację bohaterki..

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Caroline, porównania wymiatają. Jest zabawnie, chce się czytać. Szkoda, że rozdziały tak rzadko. Poproszę częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. gdybym to ja na Jej miejscu dostała numer od Pita, to już bym się postarała, żeby mnie ten brzuch tak szybko nie przestał boleć i żebym jednak potrzebowała Jego pomocy ;p faktycznie, Jagoda jest totalnie zielona jeżeli chodzi o siatkówkę, ale to tylko dodaje Jej uroku :)pomijając temat opowiadania, też tylko spoglądam na stos rzeczy, które muszę zrobić na uczelnię, ale wypieram to z mojej głowy i oddaje się przyjemnościom ;p pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupota Pita mnie troszkę śmieszy ;) Nie wiem skąd mu się pojawił pomysł, że Jagoda może być w ciąży ;) Zgadzam się z dziewczynami wyżej rozdziały powinny być częściej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na nowy rozdział na http://ma-vie-avec-toi.blogspot.com/ :) tak! zerwałam z onetem! pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaa! Tym rozdziałem przekonałaś mnie w 100%! :P Chociaż ciągle nie mogę się oswoić z główną bohaterką, tj. taką ułożoną panią profesor. ;x
    Jak masz czas zapraszam do mnie: http://seemingly-inconspicuous.blog.pl/ i tam powiadom mnie o nowym rozdziale. ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Szept czwarty - http://namietnym-szeptem.blogspot.com
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha... świetne, cudne zaj******, kocham kocham kontuzja i aluzja piotrka haha;) świetnie piszesz i wogóle skąd taki fajny pomysł??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same nie wiemy...Po prostu przeprowadziłyśmy najzwyklejszą burzę mózgów, odrzucając przeróżne opcje co do kreacji Jagody. Nie było łatwo dość do kompromisu, bo każda z nas miała troszeczkę inny pomysł, ale ostatecznie wybrałyśmy, no i jest: mgr polonistyki Jagoda Szpak ;)

      Usuń
  10. Piotr zachowuje się jak dzieciak z tą swoją nieśmiałością:). No i z tą ciążą pojechał po całości- jeszcze dziewczyna zacznie się odchudzać!!

    OdpowiedzUsuń
  11. zapraszam na siedemnasty rozdział na http://ma-vie-avec-toi.blogspot.com/ pozdrawiam, Embouteillages ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha :D Jagoda jest rewelacyjna :D Jak się zaangażowała  Piter, niby Cichy, ale wcale cichy nie jest :D Ledwie zobaczył Jagodę, a już jej numer daje ;p Ja mam nadzieje, że Jagoda się do Pita odezwie, albo się spotkają w jakichś innych, ciekawych okolicznościach, bo widać gołym okiem, że ciągnie ich do siebie jak cholera :D Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam. Na http://niepowstrzymana-milosc.blogspot.com/ pojawił się rozdział 5, jeśli masz czas i ochotę to zapraszam. Pozdrawiam, Izuś :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! Dodalam rozdzial 3. Zapraszam do przeczytania i skomentowania: jednospotkanie.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń