Tej nocy spało mi się wyjątkowo dobrze. Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Jest niedziela, mam wspaniałego chłopaka, moi rodzice go zaakceptowali. Czego chcieć więcej? Chyba tylko tego chłopaka obok siebie. Ale Piotr jeszcze pewnie śpi. Nie chcę go obudzić. On pewnie też korzysta z weekendu i nadrabia braki snu z całego tygodnia. Z łózka zwlokłam się tylko na momencik. Poszłam do kuchni po swojego laptopa. Wpakowałam się do łóżka razem z nim, z postanowieniem przejrzenia poczty oraz innych głupot skrywanych przez internet. Może brzmi groźnie, ale uwierzcie mi, dzieci pierwszym źródłem informacji. Ich rodzice na prawdę nie mają nad nimi kontroli. Wchodzą na takie strony, robią i piszą takie rzeczy, że przed zatrudnieniem w podstawówce, w życiu nie posądziłabym o to tych słodzkich, kochanych gówniarzy. I jeszcze się tym chwalą... Ale nie ważne. Poczta jak to poczta. Połowa wiadomości to spam, a druga połowa to aktualności od moich koleżanek po fachu. Niestety przed wywiadówką, wymiana informacji znacznie wzrosła. Odkąd jestem z Nowakowskim zainteresowałam się wieloma siatkarskimi portalami. Wkręciłam się w to wszystko. Kto by pomyślał, że ja-omijająca wf szerokim łukiem, uważająca, że siatka wisząca wzdłuż szerokości sali gimnastycznej jest firanką autorstwa pozbawionej gustu sprzątaczki-będę się denerwować na każdym meczu, będę kibicować Resovii, i będę dziewczyną pierwszego środkowego w Reprezentacji Polski. Zycie bywa przewrotne. Ale do rzeczy. Na siatkarskich stronach nic nowego. Statystyki, opinie,komenatarze i moje zdjęcie. Zaraz?! Moje zdjęcie? Co ja tu robię? W pierwszej chwili szok. W drugiej panika. Ale w trzeciej satysfakcja. Proszę,proszę, czyli jednak jestem ważną postacią. Na tyle ważną, ażeby robić zdjęcia mi i Piotrkowi podczas prywatnego spotkania. Normalnie pewnie wkurzyłabym się, ale nie dziś. Zamiast opcji " Krzyczeć na wszystko i wszystkich" wybrałam tą łagodniejszą czyli "Pochwal się wszystkiemu i wszystkim, że jesteś gwiazdą" Zaczęłam od Diany, pisząc jej stosownego smsa o następującej treści: "Kochanie, czytasz teraz wiadomość od świeżo upieczonej celebrytki. Nie żartuję. Paparazzi nie dają mi wyjść z domu. Dowód? Wejdź na tę stronę:..." Wiem, sms dziwny, a treść wyolbrzymiona. Ale na prawdę bawi mnie zainteresowanie mediów moją osobą. A gdybyście przeczytały komentarze pod artykułem! Matko Boska... Dobrze, że mam jeszcze trochę dystansu do siebie, bo w przeciwnym razie mogłabym paść ofiarą przemocy internetowej, zaszyć się w swoim mieszkaniu, zgasić światło i już nigdy nigdzie nie wychodzić. Jaka to ja brzydka, głupia, lecę tylko na kasę Piotrka itp. To tylko nieliczne aspekty poruszone podczas tej "dyskusji". Jedyne co mnie w tej całej sytuacji martwiło, to to, że moi uczniowie mogą to jakoś dziwnie zinterpretować. Bo wiecie, na razie interpretację tekstów kultury przerabiałam tylko z klasami szóstymi. Pozostałe jeszcze nie mają dużej wiedzy w tym zakresie. A biorąc to pod uwagę, może być różnie. Tym bardziej, że w obecnych czasach internet nie stanowi dla nich najmniejszej zagadki.
Skończyłam oglądać siebie, i zajęłam się ciekawszymi rzeczami. To jest: wstałam, wzięłam prysznic, w międzyczasie zastanawiając się, dlaczego Diana nie odpisuje. Przecież zawsze chciała być sławna. A mając takie znajomości.... Potem zrobiłam sobie kawę. I zjadłam kawałek ciasta, które wcisnęła mi mama gdy już wsiadaliśmy do samochodu. Konsumpcję przerwał mi piskliwy dźwięk mojego telefonu, który był jednoznaczny z przyjściem wiadomości. Byłam pewna, że to Diana, ale niestety, a właściwie stety był to "najpiękniejszy środkowy jakiego świat widział" cytując jedną z internautek. "Cześć moja gwiazdo :* Piszę, bo nie wiem czy jeszcze śpisz, a nie chciałbym Cię obudzić. Znajdziesz dzisiaj dla mnie chwileczkę? Mam wolne, ty też. Spędzilibyśmy razem trochę więcej czasu niż zwykle. Co ty na to?" Słodkie. Ale z tą "gwiazdą" to dziwna sprawa. On wymyślił ten komplement, czy po prostu też zrobił poranną prasówkę. Potem go spytam, bo oczywiście z wielką chęcią przystaję na jego propozycję. Ale nie chce mi się pisać, więc do niego zadzwonię. Odebrał bardzo szybko.
-Witaj mistrzu. Jak tam, mamusia nie śniła Ci się po nocach?
-Mamusia? Skądże. Tylko ty mi się śniłaś.- Oesu...
-Mam nadzieję, że to nie był koszmar. Co dziś robimy?
-Jeszcze dokładnie tego nie ustaliłem, gdyż chcę to skonsultować z Tobą. Ale mam pewna propozycję. Za godzinę jestem u Ciebie, i wszystko dogramy. Może być, kochana?
-Jasne, licze na Twoją kreatywność ;)
-Możesz być spokojna. Do zobaczenia:)
Przez tę godzinkę postanowiłam ogarnąć mieszkanie, bo wyglądało jakby się przez nie przetoczył huragan połączony z tsunami. W momencie gdy podziwiałam swój heroiczny wyczyn zadzwonił dzwonek. Chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że za drzwiami stał Piotrek. Nawet nie zdążyłam ust otworzyć a on już zaczął mówić.
-Masz 10 minut. Przebierz się w jakieś wygodne ciuchy i zabieram cię na wycieczkę.
Byłam tak zdziwiona, że nawet nie zapytałam po co mam się przebrać i dokładnie 8 i pół minuty później siedziałam u niego w samochodzie.
-Dokąd właściwie my jedziemy co?
-Niespodzianka.
Miał szczęście, że co jak co ale niespodzianki to ja lubiłam. Wiecie. Ten dreszczyk emocji, te sprawy. No to grzecznie się nie odzywałam i pozwalałam Piotrkowi spokojnie prowadzić. Po pół godzinie minęliśmy tablicę z napisem Rzeszów i stanęliśmy na jakiejś leśnej polance. Czyżby jakiś romantyczny spacer?
-Piotruś, co ty kombinujesz? Bo jeżeli masz zamiar zaciągnąć mnie gdzieś w krzaki to ostrzegam, że się tak łatwo nie dam.
-Spokojnie. Na tego typu zabawy preferuję jakieś przyjemniejsze miejsca. A dzisiaj postanowiłem spełnić twoje marzenie...
Ok. To zaczyna być dziwne. Przeleciałam w głowie listę moich marzeń i nie przypominam sobie, żeby było tam coś o lesie. W międzyczasie Nowakowski wyjął z bagażnika... Nie uwierzycie... 2 pary rolek.
-Yyy... Piotreeek, jakież to marzenie zamierzasz spełnić? Bo jakoś sobie nie przypominam, żeby było tam coś o rolkach.
-No jak? Przecież jak wracaliśmy od twoich rodziców to mówiłaś, że chciałabyś się nauczyć jeździć na łyżwach. A rolki to takie prawie łyżwy.
Jak wrócę do domu to skrócę sobie ten długi jęzor. Przysięgam.
-Prawie! Z tą subtelną różnicą, że na lodowisku są bandy, których zamierzałam się kurczowo trzymać! A tu co? Błagam cię! Czego się tu mam trzymać? Trawy? Nie dziękuję. Ja chcę żyć!
-A o mnie nie pomyślałaś? Przecież mnie się będziesz trzymać. I jakby co, to kurs pierwszej pomocy zaliczyłem w szkole na 4+...
-Czemu nie 5?
-Bo mnie facet nie lubił. Ale wszelkie bandażowanie umiem, więc w razie czego cię uratuję.
-Jakoś mnie to nie przekonało. Ale wiesz co? Właśnie wpadłam na genialny pomysł. Ty sobie pojeździsz, a ja popatrzę.
-O niee! Nie po to cię tu przywiozłem, żebyś siedziała w aucie. Zakładaj rolki i jedziemy.
-Ale przecież tu jest droga, nie?-postanowiłam się złapać ostatniej deski ratunku.
-No jest.
-To pewnie i ruch jest duży. Nie uważasz, że to niebezpieczne?
-Jeżdżę tu od paru miesięcy i, jak widzisz, żyję.
I tym sposobem wyczerpałam wszystkie argumenty, które mogłyby podziałać na mojego chłopaka. Ze skutkiem złym. Nawet bardzo złym. Na tyle złym, że 5 minut później Pit klęczał przede mną zakładając mi na nogi idealnie dopasowane rolki. Później przyszło najgorsze musiałam jakoś stanąć na nogi. A to wcale takie łatwe nie było, bo tylko się podniosłam, a to cholerstwo na nogach mi się rozjeżdżało. A Piotrek się ze mnie śmiał! I gdyby nie to, że musiałam jakoś utrzymać równowagę, to dostałby za to w twarz. Ta złość mi jednak szybko przeszła, bo Nowakowski okazał się dobrym nauczycielem. Nie tak dobrym jak ja oczywiście, ale zawsze. Po 15 minutach jazdy za rączkę puścił mnie i pojechał. A ty sobie kobieto radź! Ale nie nazwałabym się Jagoda Szpak gdybym się poddała. I, najpierw trochę niepewnie, zaczęłam przebierać nogami. I udało się! Dojechałam do punktu gdzie czekał Piotr. I byłoby pięknie i cudownie, gdybym tuż przed nim nie wywinęła zjawiskowego orła... Na szczęście się nie potłukłam (nie licząc siniaka na tyłku). A czekała nas jeszcze droga powrotna do samochodu. Na szczęście tę przejechaliśmy ją, jak na prawdziwą parę przystało, za rączkę....
Cześć wszystkim ;) Wy też macie ochotę wybrać się na rolki? ( Z Nowakowskim jako towarzysz;))
Nasza parka dalej szczęśliwa, czyli bez zmian. Straszna monotonia, nie? Może by tak im coś popsuć... ;) Co myślicie?