Weszłam do mieszkania po dłuuuugim pożegnaniu. Rozebrałam się i walnęłam na kanapie oczywiście w mojej ulubionej pozycji. Wiem, że miałam się przygotować do lekcji na jutro ale co tam. Pójdę na żywioł. Po pierwsze teraz mi się nie chce a po drugie to tak mnie Piotrek nastroił, że nie mogę się skupić. Tak sobie siedzę i myślę. Wiadomo o czym. A raczej o kim. I myślę też o tym, co mi Piotrek powiedział. O tym, że gdybym nie zostawiła Wojtka to pewnie teraz nie byłabym z Nowakowskim. I muszę się wam przyznać, że będę dozgonnie wdzięczna Wojtkowi za to, że dał mi powody żebym od niego odeszła. Wiem, gadam jak wariatka ale co ja poradzę, że ten siatkarz tak na mnie działa? Z tego mojego rozmyślania wyrwał mnie telefon.
-A dzwoń sobie. Nie mam zamiaru się ruszać.
Ale od razu sobie pomyślałam, że może to Piotruś (do czego to doszło żebym ja zdrabniała imię chłopaka...)? No więc niechętnie ale zwlokłam się (a raczej spadłam i to prosto na głowę!) z kanapy i kolejny raz zabawiłam się w poszukiwacza skarbów. Jak to zwykle bywa mojej torebki nie da się normalnie otworzyć i wyjąć z niej to co jest potrzebne. No przecież to byłoby za łatwe. I nagle wpadłam na genialny pomysł. Odwróciłam torebkę do góry nogami i wysypałam jej zawartość na kanapę. Czego tam nie było!? Od notatnika i komórki począwszy na zużytych i nie do końca złożonych długopisach skończywszy. Ale co tam. Ważne, że telefon, który oczywiście już dawno przestał dzwonić, znalazłam. Któż to się do mnie dobijał o 22? Mama. O cholera... Nie dzwoniłam do niej ładnych parę dni... Albo nawet tygodni... Dzwonić teraz? Jak zadzwonię to mnie ochrzani. Ale jak nie zadzwonię to też i to bardziej. Dobra. Wybiorę mniejsze zło. Dzwonię. Odebrała zanim skończył się pierwszy sygnał. (Myślicie, że mogę wysłać do niej Dianę na korepetycje z szybkiego odbierania telefonu?)
-No Jagoda! Już mieliśmy z ojcem na policje dzwonić! Jak można przez 2 tygodnie się do rodzonych rodziców nie odzywać?! Przecież to jest nieodpowiedzialne. Nie pomyślałaś, że my się będziemy martwić. Ja nie wiem! Czy ty chcesz nas do grobu wpędzić?
Stara śpiewka mojej mamy. Tylko, że czasem zmienia ramy czasowe kiedy się nie odzywam. I żeby nie było. Ja jestem bardzo dobrą córką tylko czasami nie do końca zdyscyplinowaną.
-Cześć mamusiu. Ja też się cieszę, że cię słyszę.
-Ty mi tu nie wyjeżdżaj z też się cieszę tylko mów czemu się tak długo nie odzywasz?-jest dobrze. Mama mięknie. Słyszę to po głosie.
-No wiesz... Nie ma czasu. Praca praca chłopak praca...
-Dziecko nie możesz ciągle pracować. Musisz mieć jakieś życie osobiste... -tak, moja mama ma lekko opóźniony zapłon ale jest najukochańszą osobą na świecie.-Czekaj. Powiedziałaś chłopak?
-Noo...
-Jaceeeeek!!! Jagoda ma chłopaka!!!
No tak. Przecież mama nie wytrzyma 5 minut. Musi powiedzieć tacie natychmiast.
-Jagódko kochanie tak się cieszę. Kto to jest? Jakiś nauczyciel? Znam go?
-Nie wiem. Raczej nie. I raczej ci się nie spodoba jak ci powiem kto to...-strzał w kolano...
-Rany Boskie... W co ty się wpakowałaś?
-W nic. Po prostu nie spodoba ci się bo to siatkarz...
Cisza. Ej no. Teraz to się przestraszyłam. A jak ona teraz zawału dostała albo coś. Bo na temat sportu to ona ma takie zdanie jak ja kiedyś. Tylko że ja się wyleczyłam a ona nie.
-Mamo? Jesteś tam?
-Jestem. Ale powiedz mi, mało jest chłopaków na świecie? Przecież możesz być z kim chcesz. Z nauczycielem, z taksówkarzem, z lekarzem. Ale nie! Ty musisz sobie wybierać jakiegoś siatkarza, który ma iloraz inteligencji poniżej średniej krajowej.
-Mamo!! No teraz to przegięłaś!! Siatkówka jest najbardziej inteligentną grą jaką znam. Widziałaś kiedykolwiek mecz siatkówki?-pytanie retoryczne. Wiadomo, że nie.
-Nie...
-No właśnie. A ja kilka widziałam i w tej grze trzeba naprawdę mocno główkować i to bardzo szybko.
-A co jest trudnego w tym żeby wyskoczyć i przebić piłkę przez kawałek siatki??
-Nie będę ci tego tłumaczyć przez telefon bo to jest zbyt skomplikowane. Ale gwarantuje ci, że jak poznasz Piotrka to go polubisz.-No przecież jego nie da się nie lubić!
-A kiedy go poznam?
-Możemy wpaść w sobotę...-Piotrek mnie zabije... Mam nadzieję, że uczniowie się zrzucą na jakiś stylowy wieniec.
-Będziemy czekać.
-To jeszcze się zdzwonimy i pogadamy co i jak. Muszę kończyć. Do roboty rano idę. Pozdrów tatę. Pa.
-Dobranoc.
I tyle! Żadnych słodkich snów ani czegoś w stylu. Zawsze mi tak mówiła! Chyba się rozpłaczę. Niech mnie ktoś przytuli... Nie no aż tak to nie. Ale nie miałabym nic przeciwko żeby Piotrek mnie objął tymi swoimi łapami. W każdym razie mama się obraziła. Trudno. Jutro się będę martwić. Idę spać.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Już sama nie wiem co powodowało moją bezsenność. Pełnia księżyca? Nie. Może Piotrek? Poniekąd. Moi rodzice? Zdecydowanie. Tak, spotkanie moje i mojego Piotrka ze staruszkami. Rozum mi mówił, że to za szybko, znamy się z Nowakowskim zaledwie 2 miesiące i wydaje mi się, że to nie jest najodpowiedniejszy czas na rodzinne spotkania. Tylko moich rodziców, tak łatwo przekonać nie jest, i użycie nawet najpiękniejszych środków stylistycznych nie pomoże. Obawiam się też reakcji Piotrka. No bo ludzie, ja wczoraj ( na moim ściennym zegarku widnieje godz. 2 w nocy) wróciłam z drugiej randki! Nie, jest stanowczo za wcześnie na spotkanie z moim rodzicielami. Jednakże, nie za wcześnie, aby w końcu oddać się Morfeuszowi.
Rano obudziłam się przed budzikiem. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce, gdy miałam 6 lat i czekałam na przyjście św. Mikołaja. Ważna data. Wstałam z łóżka, wykonałam wszystkie poranno-toaletowe czynności i udałam się do kuchni z zamiarem przyrządzenia sobie jakiegoś wartościowego śniadanka. Witaminy i składniki odżywcze mogą się dzisiaj przydać, biorąc pod uwagę braki w moim śnie. Przyrządziłam pięknie wyglądające kanapki, oraz kawę. Pomyślałam, że jedząc zobaczę sobie w moim prywatnym Podręczniku Nauczyciela jaki dziś temat mam do zrealizowania z dziećmi. Stanęłam w progu i od razu przywitał mnie niemiły widok. Na środku pokoju leżała rozwalona cała zawartość mojej torebki. Dzieło dnia wczorajszego. Wzruszyłam tylko ramionami i w jednej ręce niosąc talerz z kanapkami a w drugiej kubek, zgrabnie kopnęłam skórzaną torebkę, która przeszkadzała mi w dojściu do kanapy.
Dzięki Bogu, pracę na dziś skończyłam. Same lekcje- jak to lekcje. Rozrywkę za to zapewniła mi pani dyrektor, która uwaga, zarządziła wywiadówkę! Tylko tego mi do szczęścia brakowało...Moja rozpacz sięgała zenitu. Przypomniałam sobie wtedy o mojej Dianie.
-Kochanie, psiapsióło ty moja, ratuj!- nie tracąc czasu za zbędne przywitania, od razu przeszłam do rzeczy. W telefonie słyszałam jakieś szmery. Ale tylko przez momencik. Potem do moich uszu dotarł pisk Diany.
-Jesteś w ciązy z Nowakowskim?!
-Zdarło cię? Spotkajmy się, musze z Tobą pogadać.
-Ale co się stało?
-Długa historia. Masz chwilkę? Najlepiej teraz?
-Ok., wpadnij do mnie teraz. Tylko uprzedzam, mam gościa.
-Faceta?
-Jeżeli mnie wzrok nie myli to tak!
-W takim razie powiesz mi tylko co mam zrobić i znikam, ok.?
-Jasne, czekamy :)
Rano obudziłam się przed budzikiem. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce, gdy miałam 6 lat i czekałam na przyjście św. Mikołaja. Ważna data. Wstałam z łóżka, wykonałam wszystkie poranno-toaletowe czynności i udałam się do kuchni z zamiarem przyrządzenia sobie jakiegoś wartościowego śniadanka. Witaminy i składniki odżywcze mogą się dzisiaj przydać, biorąc pod uwagę braki w moim śnie. Przyrządziłam pięknie wyglądające kanapki, oraz kawę. Pomyślałam, że jedząc zobaczę sobie w moim prywatnym Podręczniku Nauczyciela jaki dziś temat mam do zrealizowania z dziećmi. Stanęłam w progu i od razu przywitał mnie niemiły widok. Na środku pokoju leżała rozwalona cała zawartość mojej torebki. Dzieło dnia wczorajszego. Wzruszyłam tylko ramionami i w jednej ręce niosąc talerz z kanapkami a w drugiej kubek, zgrabnie kopnęłam skórzaną torebkę, która przeszkadzała mi w dojściu do kanapy.
Dzięki Bogu, pracę na dziś skończyłam. Same lekcje- jak to lekcje. Rozrywkę za to zapewniła mi pani dyrektor, która uwaga, zarządziła wywiadówkę! Tylko tego mi do szczęścia brakowało...Moja rozpacz sięgała zenitu. Przypomniałam sobie wtedy o mojej Dianie.
-Kochanie, psiapsióło ty moja, ratuj!- nie tracąc czasu za zbędne przywitania, od razu przeszłam do rzeczy. W telefonie słyszałam jakieś szmery. Ale tylko przez momencik. Potem do moich uszu dotarł pisk Diany.
-Jesteś w ciązy z Nowakowskim?!
-Zdarło cię? Spotkajmy się, musze z Tobą pogadać.
-Ale co się stało?
-Długa historia. Masz chwilkę? Najlepiej teraz?
-Ok., wpadnij do mnie teraz. Tylko uprzedzam, mam gościa.
-Faceta?
-Jeżeli mnie wzrok nie myli to tak!
-W takim razie powiesz mi tylko co mam zrobić i znikam, ok.?
-Jasne, czekamy :)
************************************************
Witamy po długiej przerwie:) Trochę nas tu nie było, ale wszystko przez małe zmiany. Ogarnęłyśmy się w końcu no i jest to coś. :) Jagoda mówi szybciej niż pomyśli, a jakie będą tego konsekwencje? Odpowiedź niebawem :)
P.S Starałyśmy się nadrobić nasze braki w komentowaniu, ale jeżeli są jeszcze blogi, na których ostatnio nie byłyśmy, obiecujemy że to się szybko zmieni :)
Gorące pozdrowienia :)