niedziela, 22 września 2013

LEKCJA 19:PRZYJAŹŃ JEST NAJWAŻNIEJSZA- ROZPRAWKA

Pierwszy raz od bardzo dawna czułam się tak nieswojo. Chociaż to może nie jest najlepsze określenie. Gdzieś uleciała cała moja pewność siebie. To co stało się kilka dni wcześniej zburzyło mój cały poukładany świat. Jednak to nie czas, żeby stać nad ruinami, ale zacząć budować od nowa. Dlatego wiem, że Piotrek się obudzi. Już niedługo. Lekarze mówią, że wszystko idzie ku dobremu, jego stan jest stabilny, ale cały czas musimy czekać. Więc czekam. Nie zrezygnowałam z pracy tak jak radzili mi wszyscy. siedząc przez cały dzień z dziećmi, nie zapominam o Piotrku, ale w jakiejś tam części odrywam się od "złego" świata. A po lekcjach jadę prosto do szpitala, gdzie trzymając bezwładną rękę mojego faceta opowiadam mu o całym dniu. Wiem, że mnie słyszy...

Obudziłam się dzisiaj przed budzikiem. Szybko wstałam z łóżka, i wyjrzałam przez okna. Śnieg. Pierwsze w tym roku białe płatki lecące  z nieba. Uśmiechnęłam się na ten widok. Ja nie lubię zimy. Jest ślisko, mokro a na dodatek dużo kosztuje. Ale Nowakowski lubił. Wiele razy mówił mi, że woli zimę niż lato. A dlaczego? Bo są święta a razem z nimi prezenty. Właśnie, święta. Został do nich niecały miesiąc. Gdzie ja je spędzę? W szpitalu? Nie tak to sobie wyobrażałam, ale jeżeli  nie będzie innej możliwości, to ubraną choinkę postawię w rogu białej sali, a opłatek będzie leżał na małej szafeczce przy łóżku Piotrka.
Ale do świąt jeszcze trochę, teraz muszę ubrać się i pędzić do szkoły. Przede mną ciężki dzień. Pięć lekcji a po nich spotkanie całej rady pedagogicznej. trzeba załatwić jakieś bieżące sprawy. Natomiast wieczorem jestem umówiona z Dianą. Pierwszy raz od tamtego dnia. Co prawda spotkałyśmy się w szpitalu,ale to trwało dosłownie kilka sekund,  bo spieszyłam się na spotkanie z lekarzem. W ogóle pośpiech ostatnio jest moim nierozłącznym towarzyszem. Kiedy Piotrek będzie mógł wyjść ze szpitala pojedziemy w jakieś odludne miejsce. W ramach rehabilitacji, rzecz jasna.
Jest osiemnasta a ja padam z nóg. Dzieci jak na złość nie chciały dzisiaj współpracować. Nie miałam ochoty na robienie karnych kartkówek, bo przecież nie będę miała czasu nawet ich ocenić. Nie czekając na przyjaciółkę zrobiłam sobie mocną kawę. Mam nadzieję, że trochę mnie obudzi. W międzyczasie rozpakowałam torebkę, i ogarnęłam troszeczkę panujący w niej bałagan. Gdy już kończyłam, zadzwonił dzwonek do drzwi. Diana.
-Cześć. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę się z Tobą w końcu spotkać.- przytuliłam ją w drzwiach.- Coś się stało?- gdy zobaczyłam jej bladą, wyraźnie zmęczoną twarz zaczęłam się niepokoić.
-Jak Piotrek? -zmieniła temat, wchodząc do kuchni
-Ciężko mówić o tym, ze jest dobrze, ale wszystko jest na dobrej drodze.
-Cieszę się.- ton jej głosu ani trochę nie pokrywał się z jej słowami. Coś ją strasznie dręczyło. Złapałam ją za rękę.
-A co u Ciebie? Coś się dzieje?
Popatrzyła na mnie, a w jej oczach zauważyłam łzy.
-Dziwię się, że jeszcze nie wyrzuciłaś mnie z mieszkania. Przecież to wszystko moja wina.-Diana rozkleiła się na dobre. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
-Kochanie, ale o czym Ty mówisz? - przytuliłam ją do siebie, próbując ją uspokoić. Ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
-To ty o niczym nie wiesz?
- O czym mam wiedzieć? Diana, o co chodzi?
-O co chodzi? Chodzi o to, że twój facet był jedną nogą na tamtym świecie przez Roberta. Ci faceci, którzy go pobili to jego "przyjaciele". To on im to wszystko zlecił.
-Ale...skąd ty to wiesz?
-Zostałam wezwana na policję w tej sprawie. Ciebie jeszcze nie przesłuchiwali?
No właśnie. W tej chwili zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę nic nie wiem kto pobił Piotrka. Jakieś szczątkowe informacje, nic konkretnego. Ale z drugiej strony to chyba nie jest moja robota.
-O Boże. Ale jesteś pewna, że Robert maczał w tym palce?
-Niestety tak. A teraz pozwól, że ułatwię ci zadanie i sama wyjdę. Przepraszam za wszystko. Życzę wam powodzenia.
I wyszła. Tak po prostu. W pierwszej chwili byłam strasznie oszołomiona, ale po chwili zdałam sobie sprawę z sensu słów Diany. Udało mi się złapać ją na schodach.
-Diana! Proszę cię porozmawiajmy.
-Ale o czym tu rozmawiać? Spieprzyłam wam życie, i tyle.
-Nie mów tak! Przecież to nie twoja wina. To, że trafiłaś na faceta chorego psychicznie, nie znaczy, że jesteś za to wszystko odpowiedzialna.
-Ale przecież gdybym go do was nie przyprowadziła...
-Gdyby ,gdyby... Przecież sama powtarzałaś, że nie wolno gdybać. Zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży. Z Piotrkiem jest coraz lepiej, Roberta zamkną na parę lat i wszystko będzie po staremu.
-Dla ciebie to takie łatwe. Przecież powinno być odwrotnie. To ja powinnam cię pocieszać i mówić, że wszystko będzie dobrze.
-Przecież my zawsze robiłyśmy wszystko na odwrót, nie pamiętasz :)?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek baaardzo przepraszamy, że tak długo nic nowego nie napisałyśmy. Przez kilka miesięcy nie miałyśmy pomysłu na to opowiadanie, więc uznałyśmy, że kontynuowanie go nie ma sensu. Jednak teraz pomyślałyśmy, że należy się Wam zakończenie tej historii. I może nie będzie ono jakieś wybitne i spektakularne, ale będzie. Mamy nadzieję, że nie obraziłyście się na nas i je przeczytacie:)
Pozdrawiamy Was gorąco:)

1 komentarz:

  1. Cudowny :) Nic się nie stało i mam nadzieję że szybko będzie nowy. Boje się o Piotrka ;(( Oby zamknęli Roberta... Biedna Jagoda ;( Pozdrowionka ;)

    OdpowiedzUsuń