-Kocham.
-To dobrze, bo gdybym był w tobie zakochany bez wzajemności, to...- mówiąc to szedł w moją stronę. Opierałam się o kuchenny blat, a w dłoniach trzymałam kubek gorącej kawy. Piotrek podszedł do mnie, wyjął mi ów kubek z rąk i również oparł się o blat, ale tak, że stał przodem do mnie. Chyba po raz pierwszy jego wzrok tak mnie onieśmielał. Jednak zebrałam w sobie na tyle odwagi, aby spojrzeć w jego oczy
-Nie kończ. Nie ma takiej potrzeby.-on tylko uśmiechnął się na moje słowa i odgarnął moje jeszcze odrobinę mokre włosy. Ta chwila była dziwna. Piotrek był inny niż zwykle, jednak to była pozytywna zmiana. Cały czas był bardzo blisko mojej twarzy, jednak nic nie robił. Sprawdzał mnie. Wiedziałam to i starałam się nie dać mu tej satysfakcji. Jednak kiedy poczułam jego ciepły oddech oddech na szyi, nie wytrzymałam.
-Pocałuj mnie w końcu.
Spełnił moją prośbę, a wręcz żądanie natychmiast. Nawet nie tracił czasu na jakieś triumfalne uśmiechy. Jednak ten pocałunek był bardzo krótki. Piotrek chwycił mnie za rękę i zaprowadził do mojej sypialni. No tak, przecież co się robi w kuchni? Gotuje. Jasna sprawa.
Na moim łóżku leżało pełno książek,i kartek. Zapewne jakieś sprawdziany. Piotrek nie przejmował się nimi i zrzucił je wszystkie na podłogę.
-Bez nich będzie nam wygodniej.-uśmiechnął się po czym mnie do siebie przytulił i pocałował w czoło. A potem w usta. I ten pocałunek był dłuższy. Na tyle długi, że Piotrek zdążył ze mnie zedrzeć koszulkę, a ja jego bluzę. Wiedziałam co się za chwilę stanie. Chciałam tego od dawna. I ani na sekundę w mojej głowie nie pojawiła się myśl aby zaprotestować. Wręcz przeciwnie. Teraz to ja byłam na górze i pozbywałam się zarówno swoich ubrań jak i reszty Piotrka.
-Od dawna tego chciałem
-Więc co cię powstrzymywało?
-Podobno to co jest bardziej wyczekane lepiej smakuje.
-Więc się przekonajmy czy to prawda.-patrzyłam na niego, nie wiem, wyzywająco? W każdym bądź razie Nowakowski zareagował. Nawet nie wiem kiedy zdążył położyć się na mnie. Byłam oszołomiona, zdecydowanie. Całowal mnie wszędzie. Ja nie pozostawałam dłużna. To było niesamowite uczucie. Ale przyjemność dopiero miała nadejść. Kiedy w końcu poczułam Piotrka w sobie, miałam ochotę zacząć krzyczeć. I pewnie bym to zrobiła, gdyby nie usta Piotrka na moich. Całował mnie cały czas, robiąc jedynie przerwy na głębsze oddechy. Było mi tak dobrze. Nowakowski będąc nade mną oparł swoje czoło o moje. Patrzyliśmy prosto w swoje oczy. Zamknęłam je tylko wtedy, gdy poczułam, że osiągam szczyt przyjemności.
*
Tej nocy nie wyszłam już poza próg sypialni. Ilość wrażeń z wczorajszego dnia odbiła się głębokim snem w ramionach Piotrka. Ale niestety dzisiaj jest poniedziałek. I jakby nie spojrzeć trzeba iść do szkoły. Nie powiem, żeby to była jakaś ekstra wiadomość, jednak cieszę się, że minęły te czasy, w których do szkoły wstawałam jako nie oszukujmy się, nieprzygotowana uczennica. Na szczęście pracę zaczynam dopiero od drugiej lekcji. Jest siódma, więc mam całe dwie godziny na ogarnięcie się. Może wystarczy...
Gdy skończyłam myśleć o sobie, zorientowałam się, że Piotrka nie ma obok mnie. Zdziwiłam się. Może jest w łazience, albo robi mi śniadanko do łóżka? Nie pogardziłabym. Chcąc sprawdzić swoje przypuszczenia podążyłam w kierunku kuchni. Ale zastałam tylko bałagan. Piotrka nie zauważyłam. Jednak w oczy rzuciła mi się gęsto zapisana biała kartka, leżąca na podłodze. " Jestem na treningu. Tak, zamiast leżeć teraz z Tobą w cieplutkim łóżku odbijam piłkę z kilkunastoma facetami. Wybacz. Gdy tylko będę wolny przyjdę do Ciebie i wszystko Ci wynagrodzę. Mam nadzieję, że się wyspałaś. W przeciwnym razie dzieci nie będą miały z Ciebie pożytku na lekcji. Przewidziałem, że możesz nie mieć czasu na zrobienie sobie śniadania, dlatego w lodówce masz talerz pysznych kanapek, które mają być zjedzone, bo jesteś strasznie chuda, co oficjalnie stwierdzam po tej dzisiejszej nocy. ... . Rozmarzyłem się... Niestety nie mogę kontynuować, gdyż jestem spóźniony. Do zobaczenia!"
Spieszył się. To dlatego kartka leżała na podłodze, buty w korytarzu są porozwalane a pismo jest gorsze od tego spotykanego na receptach. Ale i tak jest słodki. I te kanapki... Dzięki niemu mogę doliczyć sobie jakieś 10 minut dla siebie.
Gdy skończyłam myśleć o sobie, zorientowałam się, że Piotrka nie ma obok mnie. Zdziwiłam się. Może jest w łazience, albo robi mi śniadanko do łóżka? Nie pogardziłabym. Chcąc sprawdzić swoje przypuszczenia podążyłam w kierunku kuchni. Ale zastałam tylko bałagan. Piotrka nie zauważyłam. Jednak w oczy rzuciła mi się gęsto zapisana biała kartka, leżąca na podłodze. " Jestem na treningu. Tak, zamiast leżeć teraz z Tobą w cieplutkim łóżku odbijam piłkę z kilkunastoma facetami. Wybacz. Gdy tylko będę wolny przyjdę do Ciebie i wszystko Ci wynagrodzę. Mam nadzieję, że się wyspałaś. W przeciwnym razie dzieci nie będą miały z Ciebie pożytku na lekcji. Przewidziałem, że możesz nie mieć czasu na zrobienie sobie śniadania, dlatego w lodówce masz talerz pysznych kanapek, które mają być zjedzone, bo jesteś strasznie chuda, co oficjalnie stwierdzam po tej dzisiejszej nocy. ... . Rozmarzyłem się... Niestety nie mogę kontynuować, gdyż jestem spóźniony. Do zobaczenia!"
Spieszył się. To dlatego kartka leżała na podłodze, buty w korytarzu są porozwalane a pismo jest gorsze od tego spotykanego na receptach. Ale i tak jest słodki. I te kanapki... Dzięki niemu mogę doliczyć sobie jakieś 10 minut dla siebie.
Próbowałam zebrać wszystkie materiały, sprawdziany i omówienia lekcji, które były mi na dziś potrzebne, ale cholera jasna Piotrkowi zachciało się bawić w napaleńca no i mi te wszystkie kartki wymieszał! Chwilę potrwało zanim doszłam z tym do ładu. I gdy byłam już prawie gotowa do wyjścia poczułam, że o czymś zapomniałam. No tak, o rozmowie z moją przyjaciółką. Zdałam sobie sprawę, że nie kontaktowałyśmy się od soboty. Czyli cały weekend. A co gorsza, ona ciągle nie odpisała no mojego pamiętnego -gwiazdorskiego- smsa. Na prawdę zaczęłam się bać. Dlatego wiele nie myśląc szybko odszukałam jej numer w Kontaktach, by po chwili usłyszeć jej zaspany głos.
-Ciebie Pan Bóg opuścił?! Najpierw nie dzwonisz przez 2 dni, a teraz w środku nocy zachciało ci się gadać.?- uwagę o środku nocy przemilczałam. Natomiast bardzo zastanowiły mnie jej słowa. Chociaż wiedziałam, że nie jest na mnie zła, to i tak ma rację. Przecież miałyśmy się spotkać, a ja kolejny raz ją wystawiłam. Tak dłużej być nie może!
-Ale nie denerwuj się słoneczko. Właśnie w tej sprawie dzwonię. Otóż dzisiaj organizuję babski wieczór. Czuj się zaproszona.
-Dzięki, chętnie bym wpadła. Ale mam już plany na dzisiejszy wieczór...
-O, szkoda. A mogę wiedzieć co planujesz? - skoro nie będziemy się dziś widzieć, zdecydowałam, że podpytam ją telefonicznie.
-No jak to co? Randkę.- ostatnie słowo wypowiedziała z wyraźną dumą
-Znam go?
-Jeszcze nie.
-Oj nie męcz mnie. Mów kto to!
-Robert Kondracki. Mówi ci to coś? Nie? No właśnie. Lepiej będzie gdy poznasz osobiście.
-A kiedy mogę poznać?
-Wiesz co, może jeżeli nie będzie ci to przeszkadzało to zrezygnujemy z babskiego wieczoru na damsko-męski. Co ty na to? Wpadłabym z Robertem.
-Świetnie! Zaproszę też Piotrka i posiedzimy sobie we czwórkę.
-A no właśnie. Skoro jesteśmy przy Piotrku i sprawach damsko-męskich jednocześnie, to może zadziało się u was coś w tej kwestii?
-A i owszem. Działo się przez pół nocy.
-No w końcu. Myślałam, że będziecie czekać do ślubu. Ale wnioskuję, że się opłacało, prawda?
-Praawda... I kolejny raz muszę potwierdzić słuszność przysłowia " Cicha woda, brzegi rwie"
-Ohoho, to musiał szaleć! Ej, a Ty nie w pracy?- zdziwiłam się jej gwałtowną zmianą tematu. Zdziwienie jednak minęlo gdy spojrzałam na zegarek. 8:50. Za dziesięć minut powinnam sprawdzać obecność w 6a. Akurat!
-No właśnie. Musimy kończyć. Praktycznie jestem spóźniona. Osiemnasta może być?
-Myślę, że tak. Zdzwonimy się po lekcjach.Pa!
Słuchając jej ostatnich słów wbiegałam do windy, której jak na złość, dotrzeć na parter spieszno nie było.
Gdy dotarłam już do szkoły miałam tylko 5 minut spóźnienia. Całkiem nieźle. Koleżankom w pokoju zmyśliłam, że korki. Na szczęście o nic więcej nie pytały, więc wzięłam dziennik i pognałam do klasy. Otwieram drzwi i widzę 20 dziecięcych oczek zwróconych na mnie. Normalka. No prawie. Bo wcześniej wspomniane hotki zerkały na mnie i coś do siebie szeptały. Czyżby weekendowy przegląd internetu przyniósł jakieś ciekawe newsy (czyt. mnie i Piotrka)? Trzeba wypytać co wiedzą. W tym też celu po sprawdzeniu obecności przybrałam profesorski ton.
-Dziewczyny macie coś do powiedzenia? Jeśli tak to głośno proszę.
-Niee. Nic. Właściwie to nic.
Taa. Jasne. W sumie to może lepiej. Kto wie jak one to zinterpretowały? Jeszcze by mnie oskarżyły przed klasą o molestowanie siatkarza. Będę cwańsza. Poczekam do końca lekcji. No i tak przerobiłam jakże ciekawy temat "Części zdania wprowadzenie." Tak wiem fascynujące. Już miałam zaczynać omawianie okolicznika gdy zadzwonił dzwonek. Czas przeprowadzić wywiad.
-Ania, Ola, Klaudia. Zostańcie na chwilę. O co chodziło z tymi szeptami?
Chwila ciszy. Myślą co by tu mądrego powiedzieć.
-Bo wie pani. Znalazłyśmy w internecie takie zdjęcie, gdzie jest pani z Nowakowskim i się zastanawiałyśmy czy to prawda.
No proszę. Jaka szczerość. Nie spodziewałam się.
-Taak. Też je widziałam.
-I?
-No co i? Złożonych zdań proszę używać. -polonistą się jest w każdej sytuacji nie?
-No czy to jest prawda?
-A jak myślicie?
-Hmm... W sumie to pani jest całkiem ładna i może to być prawda. Ale z drugiej strony jakim cudem taki sławny siatkarz ze zwykłą nauczycielką...
No jakie bezczelne!! Że niby ja zwykła?
-Widzicie dziewczyny cuda czasami się zdarzają.
I wyszłam z klasy. Pięknie to rozegrałam. Niby nic nie potwierdziłam ale też nie zaprzeczyłam. Odpowiedź godna prawdziwego humanisty.
*
Wróciłam do mieszkania i kogo zobaczyłam? To nie jest trudne. No oczywiście, że Pita. Skąd miał klucze? Jego słodka tajemnica.
-Cześć Jagódko. Obiecałem, że będę po treningu i jestem.
-Kocham cię.
-No proszę. Jakie piękne "dzień dobry". Głodna?
-Tak! Zrobiłeś obiad?
-Aż tak idealny nie jestem. Pizza się podgrzewa w piekarniku. Jakie plany na wieczór?
-Dobrze, że mi przypomniałeś. Zaprosiłam Dianę z jej nowym chłopakiem.
-Czyli z romantycznej kolacji nici?
-A taki miałeś plan?
-Noo...
A mogło być tak pięknie. Trudno. Przyjaciółka ważniejsza. Chociaż....
-Właściwie, to jutro też jest dzień. A właściwie wieczór, a potem noc...-powoli zamieniam się w niewyżytą seksualnie bestię. Wina Piotrka.-Dobra. Koniec marzeń. Jak zjesz to biegiem do sklepu i kup coś do jedzenia na wieczór. I dawaj tą pizze, bo jestem strasznie głodna!
***********************************************************************
Cześć! Piotr zaprezentował swoje nowe oblicze, ale chyba i tak nie wiele się zmieniło, i nadal jest idealny? ;)) Ale obiecujemy, w następnym rozdziale zacznie się dziać i nie będzie tak nudno :D