-Gdzie my właściwie jesteśmy?- zapytałam Piotrka, który właśnie zamykał auto, trzymając w ręce kosz z przewieszonym na nim kocem.
-Chodź.- machnął ręką i zaczął przedzierać się przez sięgający do kolan gąszcz. Nie wiele myśląc ruszyłam za nim. Przecież nie zostanę sama w jakimś pustkowiu. Maszerując za nim starałam się omijać co bardziej groźnie wyglądające rośliny. Bo biologiem ani innym znawcą flory nie jestem. Nowakowski takich obaw nie miał i szedł przede mną jakieś 5 metrów. Zanim doszłam do niego on zdążył już rozłożyć koc, usiąść na nim i wyjąć smakowicie wyglądające przysmaki z koszyka.
- Odpowiesz na moje pytanie?
-Jakie pytanie?
-Co to za miejscowość?
-Mała. Ale bardzo urokliwa.- Nowakowski patrzył na mnie z lekko przymrużonymi oczami, chroniąc je przed ostrym słońcem.
-Tyle to ja też wiem. Ale skoro nie chcesz powiedzieć, to nie mów. Kiedyś sama się dowiem. -odpowiedziałam obojętnie, jednocześnie kładąc się na wygodnym kocu.
-Piękną mamy dziś pogodę, prawda?
-Piotrek, proszę cię. Nie jesteśmy sąsiadami rozmawiającymi o niczym. Ale ok, nie będę się czepiać. I przyznam ci rację, aura w sam raz na takie wypady.
-Ja to kurczę, jednak jestem genialny, nie?
-No jesteś, jesteś. A co tam masz?- wskazałam ręką na wiklinowy kosz.
-Kosz.
-Na śmieci?- Skoro on się chce tak bawić, to ja nie będę pozostawać mu dłużna.
-Niee... Mam jedzonko. Skusisz się?
-A tak konkretniej co masz?
-Kupione na szybko ciasto, ale starsza pani z cukierni mówiła, cytuję: Że gdyby była odważniejsza, i nie bała się tak szefa, sama by wszystko zjadła. Także, teoretycznie powinno być dobre. Spróbujesz?
-Pewnie, a masz może coś do picia? Najlepiej termos gorącej herbaty.- Owszem, pogoda była piękna, słońce świeciło jak w lipcu, ale temperatura, niestety dalej była listopadowa. A tak swoją drogą to my idioci jesteśmy. Kto w listopadzie robi pikniki?! Ale nieważne...
-Mówisz-masz. Po czym zaczął nalewać mi parującego jeszcze napoju. Wypiłam go ochoczo, zresztą tak samo zjadłam dość duży kawałek ciasta. Piotrek mniej więcej robił to samo. Nic do siebie nie mówiliśmy, ale cisza przerywana przez jakieś desperackie ptaki w ogóle nie była krępująca.
- Wiesz co Nowakowski,muszę ci coś powiedzieć. - zaczęłam poważnie...
-Mam się bać?
-Nie. Ale chcę, żebyś przestał się nie wiem, łudzić czy robić sobie nadzieję.- ehh...gdybyście widziały to przerażenie w jego oczach..
-W takim razie słucham.- widziałam jak starał się, aby te słowa wyszły z jego ust naturalnie, ale troszeczkę mu nie wyszło.
-Nie nadajesz się na nauczyciela. W połowie sprawdzonych przez ciebie wypracowań były błędy.
Najpierw popatrzył na mnie niedowierzając, a potem choć jak mówiłam jego oczy były przymrużone, i tak dało się w nich zobaczyć złość. A usta wykrzywiły się w niewinny uśmieszek.
-To ja myślałem, że ty mnie chcesz zostawić tutaj, samego, wśród tych traw, z dala od miasta, a ty..ty.... No wiesz?!
-No wiem.
-Jesteś... jesteś...- próbował pewnie znaleźć jakieś słowa, które prawdopodobnie miałyby mnie urazić.
-Coś ci słów zabrakło, kochanie.- uśmiechnęłam się do niego, czochrając jego i tak zmierzwione już włosy
Nic nie mówił, tylko patrzył na mnie i się uśmiechnął.
-A skoro już przy sprawach zawodowych jesteśmy, to powiedz mi dlaczego nie zostałaś modelką?
-Słucham?!- odwróciłam się gwałtownie od wygrzewającego moją twarz słońca w stronę Piotra.
-No nie udawaj, kochanie. Wszystko wiem.
Moje usta wyglądały chyba tej chwili jak jedna wąską kreseczka.
-Widziałeś film?- zapytałam, a w duszy modliłam się aby zaprzeczył.
-Owszem. - na jego twarz wpłynął uśmiech. Chytry. Cwaniacki. Zawadiacki.
-Tata?
-Owszem.- odpowiedział, nie wytrzymując i wybuchając śmiechem.
-O Boże...- schowałam twarz w dłoniach
-Kompletnie nie rozumiem, dlaczego się tak go wstydzisz. Jest przesłodki.
-Taa...niczym cytryna.
Mój ojciec zawsze "straszył mnie", że jeśli przyprowadzę do domu jakiegoś faceta, będzie on musiał zapoznać się z filmem. Tym filmem. Ty filmem, na którym Jagoda- 7 letnia dziewczynka spaceruje w dużo za dużych szpilkach mamy, szmince, kończącej się pod nosem, i różowej błyszczącej kiecce od cioci Stasi ze Stanów po stworzonym z poduszek wybiegu, uśmiechając się sztucznie do taty, który starą kamerą uwiecznia ten moment. Ale to jeszcze nic. Najlepsza jest relacja z after-party, jak to nazwała Diana, bo ona jako jedyna widziała to nagranie. Otóż, jak to opowiadali mi rodzice, zaraz po moim występie wpadli do nas goście. A tata, w imię stworzenia rodzinnej pamiątki na lata, ponownie chwycił za sprzęt.
"Jagódko, powiedz wszystkim kim będziesz jak będziesz duża?
Będę modelką!
I co będziesz robić?
Będę pozować i chodzić po wybiegu.
A ile będziesz zarabiać?
O tyle... w tym momencie rękami zakreśliłam ogromne kołoI co zrobisz z tymi pieniędzmi?
Kupię sobie chłopaka.
A jakiego?
Przystojnego.
A po ci jakiś chłopak? Przecież nie będziesz mieć czasu dla niego.
To mu wynajmę opiekunke."
W tym momencie, dzięki Bogu, skończyła się taśma. Większej kompromitacji nie zniosłabym. Na chwilę zapomniałam o Piotrku, wspominając ten dzień.... Z zamyślenia wyrwało mnie głośne, pochodzące od Nowakowskiego:
-Usmiech!- czekał z aparatem fotograficznym w ręce, aż wykonam jego polecenie, ale w obecnej sytuacji nigdy by się go nie doczekał, więc zaczął robic zdjęcia bez mojej zgody.
-Piotrek, do cholery co ty robisz? - próbowałam odwrócić głowę od obiektywu, ale to go nie zniechęcało. Po chwili przestał bawić się w fotografa.
Patrzyłam na niego wyczekująco, aż raczy odpowiedzieć na moje pytanie, ale nie spieszył się zbytnio.Był pochłonięty przeglądaniem zdjęć.
-Co to było?- zapytałam ponownie
-No jak to co? Zrobiłem kilka, swoją drogą, zajebistych fotek, które teraz przekaże jakiejś agencji modelek.
-Po co?- zapytałam przełykając ślinę, bo na prawdę, nie mogę określić czy Piotrek jeszcze żartuje czy już nie.
-Jeszcze pytasz? Przecież musisz na mnie zarobić. :*
-Ani mi się waż to gdziekolwiek wysyłać jasne?!
-A dlaczeeeego?
-Bo się na ciebie obrażę raz na zawsze i nigdy więcej się nie odezwę.-Tak. Wiem, że to jest argument rodem z przedszkola ale byłam zdesperowana. Nienawidzę jak ktoś robi mi zdjęcia, a tym bardziej jeżeli mnie tymi zdjęciami szantażuje. Wystarczy, że te kilkanaście lat temu tatuś mnie skompromitował na resztę życia.
-A jak tego nie wyślę to dostanę jakąś może nagrodę?
-Pff. Zapomnij. Ty mi robisz zdjęcia wbrew mojej woli, a ja ci mam jeszcze nagrodę za to dawać?
-Oj nie za zdjęcia tylko za to, że ich nie wykorzystam w żaden sposób. A jak chcesz to nie musisz tego nazywać nagrodą tylko powiedzmy kaucją...
-Powtórzę się. Zapomnij!!
-A wiesz, że jesteś strasznie seksowna jak się złościsz?
Teraz mnie próbuje brać na komplementy. Myśli, że zmięknę. A niedoczekanie jego!!
-Tak, wiem. Diana mi to często mówi. Ale ty nie zmieniaj tematu. Oddaj mi ten aparat.
-Po co?
-Tak sobie pooglądam i może coś poprawię.
Na przykład usunę. Tego już na głos nie powiedziałam. Ale się oczywiście przeliczyłam bo przecież Piotrek głupi nie jest.
-O nie. Ja ci dam a ty usuniesz. Nie ma głupich.
-No Piooootreek.-przeszłam na opcję błagania.-Ja cię proszę nie wykorzystuj tych zdjęć.
-No może ostatecznie się zgodzę. Ale liczę na jakiś dowód wdzięczności. Na przykład w postaci pysznej kolacji...-jego mina mówiła wszystko...
-Od początku się ze mnie nabijałeś! Ty... Ty...-Brakło mi słów, żeby go jakoś kulturalnie obrazić. A poza tym i tak bym nie zdążyła czegokolwiek powiedzieć, bo Piotrek zatkał mi usta gorącym pocałunkiem. Właściwie to się do mnie przyssał jak odkurzacz. Na początku chciałam go odepchnąć. Ale po 3 sekundach zapomniałam, że byłam na niego zła i odwzajemniłam pocałunek. I pewnie całowalibyśmy się tak jeszcze długo, ale... zaczął padać deszcz. Matka Natura najwyraźniej nie chce żebyśmy się całowali, bo jeszcze minutę wcześniej świeciło piękne słońce. Nie pozostało nam nic innego jak zabrać kocyk, wsiąść do samochodu i odjechać...
***
Weszłam do mieszkania na miękkich nogach. I to nie, jak zwykle bywa, po miłosnych uniesieniach, ale po tych cholernych rolkach. Jeżeli mnie teraz tak nogi bolą, to co będzie jutro? Aż się boję pomyśleć...
-Piotrek. Czy ciebie po każdym meczu tak nogi bolą jak mnie teraz?
-Nie... Po meczu fizjoterapeuci czynią cuda. A to, że ty nie masz kondycji to już inna sprawa.
Zero współczucia dla cierpiącego człowieka. Gdybym miała siłę podnieść nogę to bym go kopnęła. A poza tym to przecież na kochanego faceta się ręki (nogi) nie podnosi.
-Zjesz coś?-postanowiłam nie wchodzić na temat mojej kondycji. Po co się kompromitować?
-Co ty. Zjedliśmy całe ciasto. Ale kawą nie pogardzę.
Wstawiłam więc wodę i wsypałam proszek do kubków. W tym momencie zapiszczał mój telefon. I tu niespodzianka. Znalazłam go prawie od razu.
-Halo.
-Cześć Jagoda. Tu Wojtek.
Zamurowało mnie. Ale, że jak? Że ten Wojtek? Mój były?
-Yyy... Cześć. Skąd ty masz mój numer?
-Miałem nadzieję, że nie zmieniłaś od czasów naszego rozstania i nie przeliczyłem się.
-Tak. Czego chcesz?
-Spokojnie. Nie zamierzam ci rujnować życia. Chciałem tylko pogratulować nowego faceta.
-Skąd wiesz?
-No wiesz. Internet do Włoch też dochodzi.
-Do Włoch?
-Tak. Mieszkam teraz we Włoszech z żoną i synem.
-Gratuluję.
-Dzięki. Ja też gratuluję. Mam nadzieję, że wam pójdzie lepiej niż nam. Muszę kończyć. Na razie Jagoda. Powodzenia.
-Cześć.
W tym czasie Piotrek wyszedł z łazienki. A ja stałam sobie przy stole z telefonem w ręce i musiałam mieć strasznie głupią minę, bo Piotrek zapytał.
-Kto dzwonił?
-Wojtek.
-TEN Wojtek? Czego chciał?
-Pogratulować mi ciebie. Ale tak naprawdę to ja nie wiem. Bo niby od kiedy dzwoni się to byłych dziewczyn żeby pogratulować nowego chłopaka?
-Nie wiem. Ale skąd on miał twój numer?
-Nie zmieniłam odkąd się rozstaliśmy. Piotrek, a ty co? Zazdrosny jesteś?-Wierzcie albo nie, ale w oczach Pita zobaczyłam zazdrość. Teraz naprawdę poczułam, że jemu na mnie zależy. Bo niby wcześniej mówił kocham cię i tak dalej, ale dopiero teraz mam pewność, że jestem dla niego ważna.
-Tak! Jestem zazdrosny. Jak mam nie być, skoro dzwoni do ciebie twój były?
-Możesz nie być zazdrosny. Bo ja cię zapewniam, że kocham cię najbardziej na świecie...
Zazdrosny Piotruś? Na szczęście nie ma za bardzo o co, w końcu paskudny Wojtek już ma swoją rodzinę, a więc Jagoda jest bezpieczna. :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się jak norka, wyobrażając sobie naszą nauczycielkę w wieku siedmiu lat jako modelkę! Kiedyś też bawiłam się w coś takiego, ale nigdy nie wpadłam na pomysł, żeby sobie faceta kupić. :D niemniej nie chciałabym nią zostać, za duże wymagania. a poza tym to czekolada sama się nie zje. :P
nie ma to jak szantaż na zdjęcia. jak ja to dobrze znam. :D
Ojej... Piotruś jest zazdrosny i paskuda, bo szantażuje Jagodę. Ale pozatym jest OK :P
OdpowiedzUsuńNie możesz przypisać Nowakowskiemu chociaż jednej, malutkiej wady?! Przecież on jest taki idealny! Nic tylko biegać za nim i przytulać! :) Skąd ja znam te wszystkie zdjęcia i szantaże, no skąd? To jest chwyt poniżej pasa. Widzę, że tatuś się przygotował do spotkania z potencjalnym zięciem i zdradził co nie co na temat swojej córki! Chciałabym zobaczyć ten film! Piotruś to już ma swoje sposoby na to, żeby ułaskawić kobietę ;) Co ten Wojtek odstawia, hę? Niech spada do swojej rodzinki i zostawi "Nowakowskich" w spokoju! Chociaż zazdrosny Piter to już jest jakaś wada! ;) Pozdrawiam, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńMała Jagoda mnie rozwaliła :)))) od razu przed oczami pojawiła mi się cala ta scena (a raczej cały film :P ) - super! :) Zazdrosny Piotrek? Czemu nie, w końcu ten telefon rzeczywiście był dziwny!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
Zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
UsuńPozdrawiam ;)
Nowy rozdział na :
Usuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
Zapraszam :)
Ha!! Właśnie dlatego wszystkie kompromitujące mnie zdjęcia z dzieciństwa trzymam JA! :D Pitu, trochę zazdrości ci nie zaszkodzi ;) Przynajmniej będziesz się bardziej starał ;)Ależ ja uwielbiam o nich czytać :D Jagoda jest fenomenalna, a jak pięknie potrafi działać na Piotrka ;p Ale o co on jest zazdrosny, skoro ona tak bardzo go kocha, no i teściową też rzucił na kolana a to już wielki sukces :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Kiedy następny :D Oluu :D
OdpowiedzUsuńopowiadanie jak dla mnie na plus:) wyobrażam sobie to zmęczenie Pani nauczycielki. Z resztą każdy kto sobie pomyśli o Pani nauczycielce w takim wydaniu od razu się szczerzy :D no ale ten telefon na koniec daje do myślenia....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
jeśli miałabyś ochotę zapraszam na drugą odsłonę na http://trzy-swiaty-agaty.blogspot.com/ pozdrawiam, Embouteillages :)
OdpowiedzUsuńNie mogę, no po prostu wszystko bym oddała za takiego Pita. Nie dość, że zabiera Jagodę na rolki, kupuje pyszne żarło (babcia z cukierni- mistrz), urządza piknik, nieziemsko całuje, zna filmiki z dzieciństwa (swoją drogą, śmiałam się do łez z tej kariery w modelingu), to jeszcze jest tak słodko zazdrosny. I nie ważne, że sprawdza wypracowania z błędami, że jest trochę nieogarnięty. Chcę takiego, i to już! :D
OdpowiedzUsuńA rozmowa z Wojtkiem pozytywnie mnie zaskoczyła- żona, synek- ułożył sobie życie, więc Nowakowski nie ma się o co złościć. Nikt mu nie zagraża ;).
Czekam na następny! Buziaki, S. ;*
+ zapraszam na 9- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńPojawił się siedemnasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
OdpowiedzUsuń